Hodowcy monorasowi vs. Hodowcy kilku ras
Różnice pomiędzy tymi dwoma “rodzajami” hodowli. Która jest lepsza?
Poczułam potrzebę poruszenia tematu hodowli wielorasowych
– mam na myśli takich, w których z pod jednego przydomka wychodzą różne rasy psów, w kontraście do tych, które zajmują się tylko jedna rasą. Dlaczego?
Zmotywowało mnie to, że przypomniałam sobie dzisiaj, jakie było moje wyobrażenie na temat hodowli posiadających różne rasy pod swoim przydomkiem, gdy miałam < 16 lat i swoją wiedzę na temat kynologii czerpałam tylko z internetu. W zestawieniu z tym, co wiem dzisiaj, po tych 10 latach od postawienia po raz pierwszy swoich stóp na wystawie psów rasowych, stwierdzam, że ktoś musi wyłożyć kawę na ławę. Możecie się ze mną nie zgadzać, ale mam pewne doświadczenia i związane z nimi przemyślenia, którymi chciałabym Was uraczyć.
Nie trzeba być stałym bywalcem wystaw by zauważyć pewien podział, nazwijmy to – światopoglądowy, między hodowcami psów rasowych. I od razu zaznaczę, że nie jest to zasada tycząca się jedynie Polski.
Nawiasem mówiąc, środowisko hodowców to akurat twór wybitnie kosmopolityczny, który ujednolica tę grupę ludzi, znosząc wszelkie różnice etniczne, co jest zjawiskiem fenomenalnym moim zdaniem.
Przeglądając chociażby strony www kilku hodowli pod rząd, zauważymy, że są takie, w których hoduje się tylko jedną rasę oraz takie, gdzie pod jednym przydomkiem, hodowanych jest kilka ras psów (różnych czasem tak bardzo, że wyglądają jak dwa różne gatunki).
Monorasowi
Pierwsza grupa hodowców to ludzie, którzy są bardzo oddani “swojej” rasie, oczywiście uważając jej wyższość nad innymi. Plus takiego podejścia jest taki, że Ci ludzie naprawdę kochają swoje psy i nie ganiają za opłacalnymi “trendami”. Z reguły. Minus moim zdaniem jest taki, że ograniczając swoje zainteresowania tylko do jednej rasy, człowiek nigdy nie pozna tak naprawdę złożoności pojęcia “pies”.
Canis lupus familiaris
to gatunek o niesamowitej rozbieżności morfologicznej (największej wśród wszystkich gatunków na Ziemi!) ale równie istotne jest to, jak bardzo odmienne charaktery i instynkty potrafią przejawiać przedstawiciele poszczególnych ras.
Eksterier i charakter psa jest przede wszystkim efektem selekcji cech, ze względu na ich przydatność dla człowieka :
- Gdy potrzebowano niezależnie pracującego psa, który sam podejmował pościg celem zabicia zająca (i niekoniecznie oddania go w całości) – wyhodowano charty.
- Gdy potrzebowano piekielnie zaciętego psa, który nie wahałby się wejść nawet do ciasnej nory lisa, głęboko pod ziemią, by tam z nim walczyć (często odnosząc poważne kontuzje) – wyhodowano całe zastępy terrierów oraz norowców (np. jamniki).
- Gdy potrzebowano siły pociągowej, przekierowano chęć pogoni za zwierzyną w pasję ciągnięcia – i tak powstały rasy pociągowe jak m.in. Siberian Husky.
- Gdy człowiek potrzebował psa, który wyciągałby sieci i strzały z wody, albo aportował strzelone ptactwo (bądź je płoszył), wzmocniono u selekcjonowanych psów pasję wody i chęć do aportowania – stworzono psy z grupy ras dowodnych, płochaczy i aporterów (m.in. Portugalskie i Hiszpańskie Psy Wodne, Pudele, Spaniele, Retrievery etc. )
- Gdy potrzebowano nieelektrycznej wersji “antywłamywacza” – wyhodowano rasy stróżujące. Taką rolą obdarzono praktycznie wszystkie molosy (np. Boksery 😉 czy część owczarków .
- Gdy potrzebowano psich pastuchów – wyhodowano całą rzeszę psów ras pasterskich, często bardzo zróżnicowaną zarówno pod względem wyglądu zewnętrznego jak i zachowania. Ponieważ selekcja psów pasterskich odbywała się praktycznie w jednym czasie, na całej kuli ziemskiej, to specyficzne warunki środowiska oraz rodzaj hodowanej zwierzyny wyznaczały, jakie cechy psa pasterskiego będą najbardziej pożądane przez pasterzy w danym regionie. Stąd pastuchem jest zarówno szybki, trochę “sfiksowany” na punkcie zaganiania, brytyjski border collie jak i ogromny dredziarz, węgierski komondor.
Wymieniać mogłabym długo, bo FCI podzieliło rasy na dziesięć grup, a każda grupa jest dodatkowo podzielona na szczegółowe sekcje ras, właśnie ze względu na swoje popędy i charakter.
Z hodowcami “jednej słusznej rasy” jest często tak, że mają wyobrażenie psa takiego, z jakim na co dzień obcują. I chyba z tego powodu czasem wynikają drobne nieporozumienia w środowisku kynologicznym pomiędzy hodowcami różnych ras.
Posiadanie charta i posiadanie mastifa, posiadanie gończaka i posiadanie boksera – to troszkę jakby mieć dwa zupełnie inne gatunki w domu!
Wielorasowi
Kiedyś zetknęłam się z “dobra radą”, która mówi: “jeżeli widzisz, że hodowla zajmuje się więcej niż 4 rasami – nie bierz stamtąd psa! To na pewno pseudo hodowcy, hodujący to, na co akurat jest moda“. Cóż… po kilkunastu latach stwierdzam, że to guzik prawda i nie tak weryfikuje się intencje hodowcy oraz dobrostan jego psów! Nie twierdzę, że każdy dobry hodowca powinien mieć różne rasy pod swoim dachem. Ale już samo zainteresowanie się innymi rasami jest w moich oczach plusem. Uważam, że poznając rasy inne niż tylko i wyłącznie hodowane przez siebie, człowiek posiada większą świadomość tego, jak należy pracować z psami ras innych niż jego własna, ma większa tolerancję dla “dziwnych” zwyczajów innych hodowców.
Paradoksalnie wyraźniej też dostrzega cechy specyficzne dla swojej rasy, które dla hodowcy “jednej słusznej rasy” są “normalne” dla całego gatunku.
Tak więc im szersze pojęcie kynologiczne na temat różnych ras psów, tym lepsze zrozumienie gatunku ogólnie.
Bo czym innym jest normalny dalmatyńczyk a czym innym normalny bokser. 😉