“Elitarny Hodowca” vs. Hodowla ZKwP/FCI z założenia statutowego jako działalność “non profit”

“Elitarny Hodowca” vs. Hodowla ZKwP/FCI z założenia statutowego jako działalność “non profit”

Na czym polega “elitarność hodowcy” – na jego zyskach z hodowli, fajnych zdjęciach z sukcesów wystawowych, zdjęciach ze słodkimi puppisiami czy może jest czymś ZUPEŁNIE odwrotnym, ale całkowicie opacznie rozumianym przez osoby postronne?

Temat powraca do mnie jak boomerang, nawet w okresach “bezmiotowych”, które w rzeczywistości bywają na tyle długie, że mogłabym zapomnieć, że w ogóle jestem hodowcą psów rasowych.
Czy takie przerwy są dobre czy nie – to ciekawy temat na odrębny artykuł, niemniej tak to właśnie u mnie wygląda.
Zresztą, nie tylko u mnie – wielu Hodowców tak jak ja do każdego planowanego miotu musi się odpowiednio przygotować, głównie finansowo, a po sprzedaży szczeniąt odpocząć psychicznie.

Dlaczego temat charakteru “Non- profit” mojej hodowli jest ciągle tematem moich przemyśleń, mimo że przez wiele miesięcy nie mam szczeniąt?
Często czytam wypowiedzi osób postronnych, pełne oburzenia, na to ile kosztują rasowe szczenięta, jak to “Wy hodowcy dorabiacie się, pasożytując na psach, które są tylko maszynkami do rodzenia“, albo ciut łagodniej, że “ta Wasza hodowla to świetny biznes“.

Nie ma takiej możliwości, by postronna osoba uwierzyła, że za sprzedane do USA szczenię wcale nie kupiłam nowego samochodu.

Miałam też taki przypadek, że osoby postronne gratulowały mojemu mężowi “takiej przedsiębiorczej żony” i przewalanie oczami mojego męża czy nawet próby wyprowadzenia tego człowieka z błędu na nic się zdały.
Tak tak, przecież ja umiem liczyć : 6 szczeniąt po 6 tysięcy każde – CZYSTY ZYSK!”

Pisałam już parokrotnie, że łatwo się liczy zyski, nie znając kosztów i strat.
A te są kilkakrotnie przewyższają przychody.

Oczywiście pod warunkiem, że zachowujemy się jak statutowy członek ZKwP/FCI , a nasz dom to nie fabryka szczeniąt, gdzie suki rodzą na okrągło, a miotów jest kilka w tym samym czasie o każdej porze roku, że badamy, tresujemy, zdobywamy uprawnienia i wyróżnienia…

Co mówi Statut FCI?

Statut FCI mówi jasno:
§ 3.
Stowarzyszenie jest organizacją ściśle o charakterze non-profit. Jej zadaniem jest dążenie do niżej wymienionych międzynarodowych celów przy poszanowaniu regulaminów i prawa w poszczególnych krajach. (dalej nazywane celami)
a) zachęcanie i wspieranie hodowli psów rasowych, rejestrowanie i użycie psów rasowych przy założeniu że ich zdrowie oraz cechy fizyczne są zgodna ze wzorcem ustanowionym dla każdej z ras, w taki sposób by pozwalało to im pracować oraz służyć konkretnym funkcjom przypisanym każdej z ras.
b) ochrona użytkowości, utrzymania oraz hodowli psów rasowych w krajach członkowskich bądź partnerskich; wspieranie nienastawionej na zyski wymiany psów oraz informacji związanych z kynologią pomiędzy krajami członkowskimi oraz organizacjami partnerskimi a także organizacja wystaw, testów, prób pracy, konferencji, wydarzeń sportowych i edukacyjnych, użycie psów w akcjach ratowniczych oraz do celów specjalnych takich jak terapia, pies towarzyszący i inne.
c) promowanie i wspieranie dobrostanu psów na świecie w takim zakresie i do takiego stopnia jaki jest możliwy dla każdego członka bądź partnera kontraktowego
[…].”

Dlaczego FCI u swoich podstaw, od samego początku istnienia, wprowadził informację, iż z założenia hodowla i wszelka działalność kynologiczna powinna być działalnością Non-profit, nie nastawioną na zysk?

Ile kosztuje championka?

Na studiach, na zajęciach z hodowli psów mieliśmy takie zadanie, by rozpisać kosztorys Hodowli psów rasowych.
Nie pamiętam już czy były tam jakiekolwiek założenia – pamiętam, że ludzie nie zajmujący się hodowlą, nie mieli bladego pojęcia o kosztach i pisali sumy, za które nawet gupików by nie pohodowali.
Natomiast ja rozpisałam je przy skromnym założeniu : zakup szczeniaka-suczki, wyprowadzenie jej do uzyskania tytułu championa po najniżej linii oporu (3x wystawa w Polsce) + spełnienie pozostałych wymogów hodowlanych, jak testy psychiczne (a dla niektórych ras jest to dodatkowo zdanie egzaminów użytkowości!) oraz przebadanie suki na takim poziomie na jakim ja to robię (czyli wykraczającym daleko poza wymagane minimum badań).
Na tamte czasy, przy założeniu, że wszystkie warunki zostaną spełnione do uzyskania przez sukę 2 roku życia, kwota kosztów z tym związanych opiewała na 35 000 złotych. Teraz te koszty będą ok. 20 000 zł wyższe, za te same badania i te same wystawy. Wszystko jest droższe minimum dwukrotnie.
Wierzcie lub nie, ale po dokładnym przekalkulowaniu kosztów uzyskania hodowlanej bokserki championki, bez uwzględnia strat w postaci chociażby nieprzewidywanych chorób i przejściowych powikłań wymagających leczenia weterynaryjnego, wychodzi nam kwota ok. 55 000 zł.

A gdzie jeszcze koszty krycia reproduktorem (w przypadku np. buldoga francuskiego opiewające na kwoty od 1000 do 3000 euro!), gdzie koszty przygotowania do odchowu miotu (które na pierwszy miot są wysokie, ale większość artykułów jest wielokrotnego użytku), gdzie koszty związane z komplikacjami przy porodzie, gdzie koszty odchowu miotów i ewentualnych komplikacjach podczas odchowu?

[Mówimy tylko o suchych liczbach, nie kalkulujemy nakładu pracy, nieprzespanych nocy jak z noworodkiem, bardzo intensywnej pracy związanej ze sprzątaniem odchodów, socjalizacji i układania szczeniąt, które zostały w hodowli powyżej 8 tygodnia życia czy powodzenia całego przedsięwzięcia uzależnionego od wiedzy i doświadczenia Hodowcy.]

Moja championka Paradise nie była w stanie wygenerować trzema bardzo udanymi miotami szczeniąt zysków, które pokryłyby w całości koszty jakie poniosłam, żeby te mioty uzyskać.
Tyle, że moją pobudką nie był życiowy biznes, a pasja, którą zaraziłam się jeszcze jako dziecko, o której marzyłam od dzieciństwa…, dlatego nie było rozczarowania, nie było pretensji.
Była ogromna satysfakcja. I jest nadal.

Każdy kto przebrnie taką drogę lub podobną szybko zrozumie, że nie ma takiej realnej szansy, by zyski przewyższyły nakłady finansowe.

Chyba, że…

Chyba, że ograniczymy nakłady do minimum, a suka będzie rodzić tyle ile tylko może, czyli zamiast 3-4 miotów 6 lub 7.
Chyba, że zamiast skupiać się na promocji zdrowia, będziemy kryć psy niebadane.
Chyba, że zamiast bądź co bądź bardzo kosztownej “wymiany psów” oraz genów, będziemy kryć tym co bliżej, bez przyglądania się rodowodom czy cechom rodziców.
Chyba, że zamiast promować kynologię, pokazywać najcenniejsze posiadane i wyhodowane przez nas okazy na wystawach, będziemy wszystkie psy trzymać w kenelach, a obcy będą je oglądać tylko podczas odbioru szczeniąt.

Tak, przy zachowaniu tak niskich standardów, być może da się zarobić na hodowli psów rasowych.
Tyle, że nie ma to wtedy nic wspólnego z kynologią i z całą pewnością takie funkcjonowanie hodowli jest złamaniem statutowego założenia FCI.

Hodowla jest “elitarnym” bo niszowym hobby

Utrzymanie hodowli na poziomie promującym i rozwijającym kynologię, wymaga od hodowców ogromnego nakładu ich własnego czasu, własnych pieniędzy, wymaga od nich dużej wiedzy na temat genetyki hodowanej rasy, doświadczenia w świecie wystaw, doświadczenia w układaniu i szkoleniu psów.
Dlatego jest to zajęcie “elitarne”, gdyż ludzi posiadających wszystkie te zasoby, czas i zapał jest garstka. Jesteśmy niszą. I tacy powinniśmy zostać.

Jest też wrzód na kynologicznym ciele, w postaci zwykłych rozmnażaczy.
Niestety, samo ZKwP średnio sobie z nimi radzi, członkowie często nie mają takiej mocy by wymusić na kimś utrzymanie odpowiedniego poziomu.
A gdy tego poziomu brak przez dłuższy czas i gdy priorytet zostaje przesunięty z “działania na rzecz rozwoju kynologii” na “działanie na rzecz maksymalizacji zysków wobec kosztów i strat” , zaczynają się psie dramaty, zaniedbania rodem z najgorszych pseudo hodowli, które niestety, ale na obecną chwilę tylko fundacje na rzecz ochrony zwierząt są w stanie przerwać.

Nie jestem miłośnikiem większości fundacji, ze względu na ogromne nadużycia i przekłamania, nieustanne wyłudzenia pieniędzy w “zrzutkach charytatywnych”, ale przede wszystkim z powodu ich ideologii, która wrzuca “Hodowców Elitarnych” – czyli kynologów, pasjonatów, miłośników psów, do jednego wora z pseudo hodowcami dorabiającymi się kosztem psów.

Janusze biznesu – oby na jeden sezon

Zawsze, gdy widzę monety w oczach ludzi liczących zyski na mojej hodowli psów, wiem, że mogę nie mówić nic, bo i tak każde moje słowo będzie odebrane jako “tuszowanie źródła bogactwa”.
I myślę sobie – OK, zrób ten swój miot, zobaczysz jak to wygląda, jak boli po kieszeni i jeśli to robisz dla zysku, to zwiniesz ten zacny “biznes” tak szybko jak go otworzyłeś

Niestety do takiej analizy, potrzebne jest ambitne podejście do hodowania.

A przecież nie jeden Janusz biznesu stwierdził ” a na co mi te uprawnienia, rodowody, kontrole? Będę rozmnażać swoją sukę bez tego” – prawo umożliwia im teraz drukowanie pseudo rodowodów na kolanie i produkcję szczeniąt “prawie rasowych, jak prawie hodowca” .

I dla miłośnika psów, to jest prawdziwie przykry widok. Ogromna liczba moich “znajomych znajomych” wymyśliła sobie w pandemię taki właśnie model, produkują kolejne pseudo rasowe psy i twierdzą, że “hodują”.

W tym samym czasie to Hodowcy tacy jak ja zbierają wiązanki nieprzychylnych epitetów, bo “w dupach wam się poprzewalało z tymi cenami“, bo Hodujemy nie dla zysków, ale na najwyższym poziomie, z poszanowaniem dobrostanu psów i z dbałością, by każdy wypuszczony na świat miot był czymś “Wow”- i przy naszych nakładach 6 000 zł za szczenię to jedynie śmieszne pokrycie podstawowych kosztów odchowu samego miotu.

Nie każdego stać na takiego psa, ale okrutnie napiszę – nie każdy musi mieć takiego psa.

Zarówno hodowla jest elitarna, jak i posiadanie psa rasowego.

A takie mamy głupie czasy, że nie tylko rasowy piesek jest MUST HAVE dla znacznej części społeczeństwa, ale co gorsza po pandemii ta sama część modnisiów stwierdziła, że hodowla psów to czysty biznes i sposób na nudę, ale zamiast udoskonalać kynologię, robią kolejne psie dramaty.

Zamiast oddania czasu i środków finansowych na wkład w kynologię, mamy wysyp miernoty i żałosnej próby zysku na tym do niedawna niszowym “elitarnym” hobby.

Elitarność Hodowli Psów Rasowych nie polega na tym, że dobrze się na tym wzbogacisz, a dodatkowo będziesz mieć czym chwalić się wśród koleżanek i kolegów.
Elitarność Hodowali Psów Rasowych polega na tym, że to Twój nakład finansowy i zapał do oddania temu hobby musi być na tyle duży, musisz po drodze zrezygnować z tylu “fajnych” rzeczy byś faktycznie zaliczał się do wąskiego grona świrów zakochanych w psach rasowych.

A wszystko jest w Statucie…


Paradise Spirit Kennel