Czy hodowca, który utrzymuje się “z psów” jest na pewno złym hodowcą?

Czy hodowca, który utrzymuje się “z psów” jest na pewno złym hodowcą?

Hodowla to genetyka przede wszystkim.

Pieniądze to bonus dla tych, którzy maja łeb na karku. Nigdy nie mogą stanowić priorytetu. Aczkolwiek prawdą jest, że jeżeli ktoś ma talent i robi to co kocha, to prędzej czy później zacznie na tym zarabiać… bo karma wraca. 😉

Paradise Yakuza-Gdy IPO

Paradise Yakuza-Gdy IPO; Pozorant: Pavel Markusek

Trwa moja walka z szablonami WordPressa… ten który mam na dzień dzisiejszy (02.09.2016) mam nadzieje przepadnie lada chwila w niepamięć na rzecz czegoś mniej przyprawiającego o mdłości.
Wracając jednak do tematu wpisu : postanowiłam rzucić kamień niezgody. To już chyba drugi.

Czy hodowca, który utrzymuje się “z psów” jest na pewno złym hodowcą?

No właśnie… . To zależy. 🙂
Zazwyczaj, gdy mowa o utrzymywaniu się hodowcy z psów, rozmawiamy tak naprawdę o fabryce zwierząt, w której to rozmnażanie suk hodowlanych idzie “taśmowo”. To oburzające, gdy dowiadujemy się, że hodowca należący do ZKwP, sprzedaje zarówno szczenięta z rodowodami F.C.I. jak i szczenięta “spod lady”, bez dokumentów pochodzenia, zapewne po tych samych rodzicach (albo z domieszka kundla sąsiada 😉 ). Tacy ludzie są zakałą kynologii i pseudo hodowcami najgorszego sortu.

Hodowla to genetyka przede wszystkim.

Pieniądze to bonus dla tych, którzy maja łeb na karku. Nigdy nie mogą stanowić priorytetu. Aczkolwiek prawdą jest, że jeżeli ktoś ma talent i robi to co kocha, to prędzej czy później zacznie na tym zarabiać… bo karma wraca.
I fajnie, że na forach napiętnowane są pseudohodowle, w których suki rodzą co cieczkę, w których sprzedaż szczeniąt to sposób na życie. Odchów szczeniąt, z uwzględnieniem najwyższej troski o ich dobrobyt to bardzo kosztowna sprawa. I jeżeli ktoś chce na tym zarabiać, szczególnie, gdy sprzedaje szczenięta bez dokumentacji (dużo taniej) to zawsze dzieje się to z pokrzywdzeniem ich dobrostanu. Bo żeby zarobić, w takiej sytuacji trzeba gdzieś te koszta odchowu miotu przyciąć, c’nie?
Ale o tym możecie się naczytać w sieci, jak ona długa i szeroka.

Chciałam poruszyć ten temat od zupełnie innej strony. Z mojej perspektywy widzę hodowców i hodowle, które żyją tylko z psów i wierzcie mi – tam psy mają jak u Pana Boga za piecem.
To, że hodowca żyje “z psów” może być jego ogromnym atutem. Żeby jednak wiedzieć o kim mówimy –

 trzeba sobie zadać pytanie “co to znaczy żyć z psów”?

Wśród polskiego społeczeństwa jest jeszcze dosyć słabe wyobrażenie o tym, jak ogromny jest rynek kynologiczny.

Prawdziwe perły kynologii, to ludzie o bardzo dużym wyczuciu estetyki fenotypowej psów, ludzie mający doświadczenie z psami tak duże, że Cesar Millan co najwyżej może podziwiać ich podeszwy, bo wyżej nie podskoczy.

Doświadczenie, pasja i wiedza. Na tym się zarabia.

W USA profesjonalny handler to zawód jak każdy inny. Nie żadne hobby czy dorabianie do pensji. Ludzie z handlingu tam żyją i to na bardzo wysokim poziomie.
W Polsce też zaczyna się sytuacja powoli rozkręcać. Coraz więcej profesjonalnych handlerów biega w ringach. Coraz więcej ludzi szuka szkoleń u handlerów, by samemu prezentować swojego psa lepiej. Co więcej, hodowca z wiedzą genetyczną, dobrym okiem i doświadczeniem jest często konsultantem między mniej biegłymi hodowcami, w sprawach np. wyboru szczenięcia do dalszej hodowli i show.

A największą, na chwilę obecną, grupę ludzi zarabiających na psach w sposób godny pochwały stanowią treserzy-hodowcy. Dla mnie to zupełnie inny kaliber psiego tresera. Żadne kursy, certyfikaty i referencje nie mogą się równać z wiedzą doświadczalną hodowcy-tresera.

Myśliwi układający psy myśliwskie, pozoranci pracujący z psami obronnymi, handlerzy przygotowujący psy do wystaw – to ludzie, dla których droga kariery nierozerwalnie związana jest z psami.

Oni de facto żyją z psów.

Ci najlepsi żyją bardzo dobrze. Pomagają innym osiągnąć ze swoim psem perfekcję. Czy ich psy cierpią z tego powodu?  Są dla tych hodowców całym życiem, pasją i owszem – źródłem utrzymania. Ale jest w tym wszystkim moc. Bo nie chodzi tu przecież o rekordową sprzedaż kwartalną… .
Chyba nie ma dla psa większego cierpienia, niż niewiedza jego właściciela. Analogicznie, najszczęśliwszy pies na świecie to taki, którego potrzeby i sposób życia jest rozumiany przez człowieka.
Zatem, gdy słyszycie, że jakiś hodowca nie zajmuje się niczym innym, prócz własnymi psami i żyje tylko z tego zanim zaczniecie kręcić nosem, zróbcie szybki reaserch, czy przypadkiem nie jest to treser albo szanowany w środowisku działacz kynologiczny, który po prostu nie musi już robić nic innego.

Wiedza mu się opłaca. 😉

 

Paradise Spirit Kennel