Stare psy w hodowli – parę słów o etyce hodowlanej
Czy znajdzie się jeszcze miejsce w hodowli dla starego, nierentownego weterana? Słów kilka o tym, gdzie w hodowli są uczucia, etyka, pieniądze i psy.
Złota jesień życia psów w hodowli
Ostatnio podczas rozważań dotyczących etyki hodowlanej, w gronie Klubu Buldoga Francuskiego w Polsce poruszona została kwestia starszych psów. Pomyśleć by można – “i nad czym tu debatować? Co może być nieetycznego w postępowaniu z psim emerytem?” Chciałabym, żeby cały kontent tego pojęcia rozbijał się o to, jakich szamponów używać do kąpieli psów starszych albo jaka dieta jest dla nich najlepsza. Rozważając etykę hodowcy wobec swoich psów, nie mówimy nawet o tym, czy odpowiednio leczy i suplementuje swoje starsze psy.
A o czym mówimy?
W pewnej polskiej telewizji śniadaniowej pojawiła się razu pewnego dosyć znana hodowczyni, która trzymając piękne, słodkie i pachnące szczenięta na kolanach, opowiadała, że “dla starszego psa lepiej jest, jeśli opuści hodowlę, ponieważ taki pies potrzebuje spokoju i dodatkowej opieki” .
Tak, też myślałam wtedy, że się przesłyszałam.
Owa kobieta twierdziła otwarcie i bez ogródek, że hodując psy, należy się pozbywać tych, które okres reprodukcji mają już za sobą, okraszając to znamienitym “dla ich dobra” .
Etyka hodowcy – kim dla mnie jest mój pies?
Prawo polskie dobrostan psów traktuje w wymiarze stricte fizycznym – jest tam o tym, jakie warunki bytowe (minimalne) należy psu zapewnić oraz o tym, że właściciel musi zapewnić psu opiekę weterynaryjną.
Nie ma tam wynurzeń o emocjonalnym wymiarze więzi z psem. Nie ma nic o tym, że właściciel nie ma prawa pozbyć się psa, gdy ten mu się znudzi lub gdy stanie się w jego przekonaniu bezużyteczny. Ale czy to oznacza, że współczesny człowiek naprawdę tak powinien traktować psa?
Każdy kto choć odrobinę zgłębił istotę tego, bardzo silnie udomowionego i uzależnionego od człowieka, gatunku zrozumiał, jak silna więź łączy psa z człowiekiem – szczególnie gdy mówimy o psach wychowywanych przez konkretną rodzinę od 8 tygodnia życia zwierzęcia.
O ile dla Kodeksu Prawa Cywilnego ta wiedza mogła pozostać tajemną – o tyle wierzcie mi, dla każdego hodowcy, nawet tego najbardziej parszywego, nie jest niczym zaskakującym, że psy zżywają się z człowiekiem.
Nawet ludzie traktujący psy przedmiotowo wiedzą doskonale, że ich pies jest do nich przywiązany – niestety ich pies nie wie, że nie warto…
Pies zawsze akceptuje człowieka takim jakim on jest i ubóstwia go, jakby był bogiem – nawet jeśli bliżej temu człowiekowi do spływu kanalizacyjnego…
Kim dla mnie są moje psy?
Są członkami rodziny – są trochę jak dzieci, które wymagają mojej opieki, uwagi i ochrony, a trochę jak najlepsi przyjaciele, lojalniejsi i bardziej oddani niż jakikolwiek człowiek.
Nigdy nie rzuciły w moją stronę żadnego oszczerstwa, żadnego złego słowa. Znacie takich ludzi – zawsze pogodnych? Nigdy się nie dąsających?
Dlatego z psem jestem osobiście bardzo mocno związana emocjonalnie. I abstrahując od tego, że moje psy są cholernie mocno zżyte ze mną i moją rodziną, bo o tym będzie jeszcze za chwilę, chcę podkreślić, że każdy z moich psów jest dla mnie bardzo ważny jako istota.
Szczególne miejsce zajmują w moim sercu psy starsze, które w hodowli określa się zaszczytnym mianem weteranów. Weteran – ktoś zasłużony, doświadczony w misji, którą pełnił całe życie. W wypadku weterana w hodowli – jest to pies zasłużony dla hodowli, której poświęcił całe swoje życie.
Dla każdego hodowcy Weteran to chluba hodowli, a taki w dobrej kondycji jest prawdziwym powodem do dumy. Nie bez kozery na wystawach mamy klasę “weteranów”, w której hodowcy mogą prezentować swoje zasłużone psy “na emeryturze”. Starszy pies (a szczególnie suka, która rodziła) w dobrej kondycji na ringu wystawowym jest nie tylko sygnałem, że hodowca dba o swoje psy, ale także cenną informacją dla świata, że psy, które hoduje, żyją w dobrym zdrowiu i urodzie.
Jak mogłabym oddać taką Paradise, która tyle mnie w życiu nauczyła, która kroczy u mojego boku od 9,5 lat, która pociesza, rozwesela, koi i broni? Paradise, która spełniła moje marzenie o hodowli i dała trzy przepiękne mioty bokserów?
Na samą myśl o naszym rozstaniu robi mi się słabo.
Pies też zżywa się ze swoją rodziną
Moja emerytka bokserka kocha wszystkich, ale przeżyła ze mną 9 lat i wiem, że finalnie najbardziej kocha SWOJĄ kanapę… i moje kolana. Wiem, że za nikim nigdy “nie poszłaby w ogień”, a za mną poszła – udowodniła to razu pewnego, o którym nie będę pisać.
Buldożka Zofia z kolei nie akceptuje obcych. Ma dużo rezerwy do obcych, za to mnie oddana jest bezgranicznie, aż budzi to mój podziw i niedowierzanie. Jest przy tym tak zabawnie cwana – zawsze wykorzystuje to, że robię jej tło, gdy udowadnia światu swoją bojowość i doskonale wiem, że to na mojej obecności buduje swoją odwagę – taka już jest. Wystarczyły jednak 2 dni u rodziny “na nocowaniu” bez nas, a skutkowało to u niej depresją i telefonami od rodziny “ona jest jakaś osowiała, nie chce jeść, ciągle leży smutna”.
Mam nadzieję, że każdy z czytelników zdaje sobie sprawę, że psy także popadają w stany depresyjne – naprawę.
Każdy pies jest inny, ale dosyć łatwo sobie uświadomić, że po 8 latach życia, każdy stary pies zżył się ze swoją rodziną i otoczeniem.
Kto opiekował się starszymi ludźmi, ten rozumie też jak ważne dla emeryta jest ZNAJOME otoczenie. Mąka w spiżarce musi stać zawsze w tym samym miejscu, tak samo jak cukier – w innym wypadku jest złość, bo starszy człowiek nie może czegoś znaleźć. Pamięć jest coraz bardziej zawodna i tylko stare nawyki utrzymują wiele spraw w niezmiennych ryzach.
Dla wielu psów jest podobnie.
Dlatego nie wyobrażam sobie pozbywania się z domu emerytowanego weterana hodowli “dla jego dobra“.
Pies, który często przybywa do nowego domu w wieku 8 tygodni, nie zna innego życia poza tym, które pokazał mu jego człowiek. Nie potrafi planować i kalkulować, co to będzie po zmianie meldunku.
Do tego jest już wiekowy, co znaczy że jego zdolności poznawcze nie są już takie jak za młodu, że ma swoje nawyki i że jest w wieku, w którym nie lubi już zmian.
Hodowla vs. fabryka
Sprzedaż emerytów po zakończonym okresie reprodukcji nie ma dla mnie uzasadnienia, poza zwolnieniem miejsca w domu na młode psy, w wielu reprodukcyjnym. Zresztą, są “hodowcy” , którzy mówią o tym procederze wprost i bez ogródek, że stare psy “zajmują im miejsce w domu“. Widocznie w głowach takich kreatur zrodziło się bardzo szkaradnie zniekształcone pojęcie “profesjonalizmu” w hodowli i myślą, że profesjonalna hodowla psów rasowych powinna wyglądać jak taśma produkcyjna fabryki na wysokim poziomie. Ma być sprawnie, czysto, schludnie – ale i rentownie. A przecież psy powyżej 8 roku życia są nierentowne! Tylko jedzą, srają, chorują i generują koszty. Do tego blokują miejsce młodym, pięknym przyszłym championom.
Jeśli ich psy są w dobrej kondycji, zadbane, a hodowla trzyma się regulaminów ZKwP – nikt nie zabroni takim ludziom pozbywać się “nierentownych staroci”, jakimi są dla nich stare psy.
Ale gdy mówimy o etyce, to łatwo zauważyć, że ta “legitność” nawet się o nią nie ociera.
Etyczna hodowla powinna tworzyć stado od początku do końca, a nie tylko wtedy, gdy psy są rentowne.
Należy tak planować życie, by uwzględnić też w nim jesień życia naszych psów i zapewnienie im w tym czasie odpowiedniego spokoju i miejsca.
Jeśli kogoś to przerasta, nie powinien nazywać się hodowcą, a producentem psów!
Wyjątki od reguły
Oczywiście, biorę pod uwagę, że życie czasem lubi spłatać figla i mogą pojawić się sytuacje, w których zmiana meldunku staruszka będzie dobrym rozwiązaniem.
Z tym, że tak trudne decyzje podejmowane są zazwyczaj w dramatycznych okolicznościach, które nie pozwalają na dalsze prowadzenie hodowli.
Pozbywanie się starego psa z hodowli nie może być regularną częścią jej funkcjonowania!!!
Nie akceptuje tłumaczenia : “bo gdzie indziej będzie miał więcej spokoju“,
albo “bo tu nie lubi go mój nowy reproduktor“,
albo “bo gdzie indziej poświęcą mu więcej uwagi“
Jeśli starszy pies nie może zaznać spokoju w domu hodowcy, to oznaczać może tylko jedno – nie radzi on sobie jako hodowca z liczbą psów jaką ma w domu, ma ich za dużo!
Nie zaplanował tego, że każdy pies potrzebuje swojej przestrzeni, że z biegiem czasu niektóre psy mogą wymagać izolowania od siebie nawzajem, czasem w skutek rekonwalescencji jednego, czasem z powodu burzy hormonów u drugiego.
Jeśli zapewnienie opieki i poświęcenie uwagi starszemu psu przerasta hodowcę – to dlaczego nieustannie przybywa u niego w domu nowych młodych psów? Opieka nad nimi nie jest już tak uciążliwa? Doprawdy rodzące suki i młode psy pełne energii nie wymagają zmiany meldunku tak jak stary weteran?
Są to żałosne tłumaczenia ludzi skupionych tylko na kolejnych miotach, nowych psach – myślących tylko o tym – o zyskach.
To Wy jako Nabywcy decydujecie kogo wspieracie kupując od nich swojego wymarzonego psa!
Jak wszędzie w gospodarce – popyt nakręca podaż. To klienci są wodą na młyn dla producentów i to od nich zależy co pojawi się na rynku w największej ilości.
Każdy wybór ma znaczenie. Jeżeli odrobinę się przyłożycie i odrobicie “lekcje z etyki” – Wasz wybór hodowli, z której kupicie psa przyczyni się do tego, że fabryk psów będzie coraz mniej.
Zawsze gdy myślę o rentowności hodowli i o tym “czy to się opłaca” przychodzi mi na myśl hodowla nowofundlandów “Norkros”, należąca do Państwa Leontiew, w której miałam okazję odpracowywać praktyki studenckie na moich hodowlanych studiach. Mam nadzieję, że każdy orientuje się jak wygląda nowofundland? Jeśli tak, to super.
Ogromne “niedźwiedzie”, które zjedzą słuszną część ludzkiej wypłaty, oprócz tego są posiadaczami pięknego futra, które wymaga regularnej pielęgnacji – samo suszenie Niufa po kąpieli trwa kilka godzin! – a także posiadają nad wyraz pracowite ślinianki, które znacząco moczą kryzę sierści na podgardlu.
Słowem – bardzo dużo pracy by pies był zadbany i bardzo dużo pieniędzy, by był dobrze odżywiony.
I teraz najważniejsze : na tamtą chwilę w hodowli było 11 psów tej rasy, w tym aż PIEĆ WETERANÓW!
Rozumiecie to? Połowę stanu hodowli stanowiły nierentowne starsze psy, które tutaj dodatkowo ze względu na rasę olbrzymią, generowały ogromne koszta.
A jednak! – były tam! Kochane, otoczone opieką i czułością. Państwo Leontiew nie szczędzili im czułości, nie zważali na to, że “to się nie opłaca”. Wybiegi i pomieszczenia dla tych gigantów były tak zorganizowane, by weterani mogli spacerować i żyć w spokoju, nie nękani przez rozbrykane, młodzieńcze “kruszynki”, czy nabuzowane hormonami młode reproduktory.
I to jest obraz prawdziwej hodowli z miłości do psów i prawdziwej pasji!
Zestawcie to teraz z hodowcami niewielkich piesków, które miejsca zajmują mało, mało jedzą, którzy sprzedają lub oddają swoje weterany “dla ich dobra”. Co za żenada!
Powtarzam – hodowla to nie tylko planowanie kryć i nowych nabytków, ale to także organizacja domu, ogródka i życia uwzględniająca Złotą Jesień Życia naszych psów.
Nie ma hodowli, jeśli w planach są tylko mioty i kolejne młode psy w domu, a nie ma w nim miejsca na zasłużonych emerytów – nie ma wtedy hodowli, jest fabryka, z etycznego punktu widzenia.