Moje buldożkowo-bokserkowe szczęście

Moje buldożkowo-bokserkowe szczęście

Paradise & Julietta

Rok 2019 jest dla mnie pierwszym, od naprawdę dawna, dobrym rokiem.
Pewnie niektórzy z Was mogą czuć nutkę zazdrości oglądając zdjęcia brykających pyzowatych szczeniąt na moim ogródku i czytając, jak to mam swój prawdziwy raj. Ale to, co kryje się pod określeniem “prawdziwy raj” mało kto z Was potrafiłby właściwie rozszyfrować… .

Każdy ma swoje priorytety…

Wierzcie mi, odchowywanie miotu szczeniąt to nie tylko wąchanie pachnących mleczkiem szczenięcych pycholków. To, co dla mnie jest rajem, pewnie dla większości byłoby największym uciemiężeniem.
A jak jest naprawdę pokazuje całkiem celnie poniższy mem:

Znalezione obrazy dla zapytania dog breeder meme

I tak to właśnie trochę jest – przyjaciele myślą, że mamy “tak fajnie”, bo tyle słodkich szczeniąt jest w domu, rodzina patrzy na nas spode łba, bo “marnujemy pieniądze”, sąsiedzi sądzą, że prowadzimy “psiarnię”, obserwatorzy z facebook’a kalkulują nasze zyski, licząc ile to zarabiamy na każdym szczenięciu, tak naprawdę zostawiamy masę kasy u weterynarza, a w rzeczywistości to co robimy nieustannie to… . I nie jest to bynajmniej jeden “bobek” jak u pani z dalmatyńczykiem. Szczenię do 3 miesiąca życia, załatwia się nawet 20 razy na dobę, a jeśli to pomnożyć razy 10 (jak to aktualnie ma miejsce u mnie)… jest niezła “rzeźba”.
Jest to na pewno wyzwanie dla ludzi, którzy z typowo “gównianymi” zabiegami zootechnicznymi mieli do czynienia i zwyczajnie będą mieć mocne nerwy.

Ale ja nie narzekam – co to to nie!
Ominęły mnie i moją rodzinę wakacje za granicą – cóż, no nie będzie na fejsbuczku zdjęć z pod palmy, podpisanych “nam się powodzi” .
Ale to jeszcze nic.
By w ogóle doszło do skojarzeń i powstały Cuda, którymi aktualnie się cieszę, potrzeba było wielu, wielu innych wyrzeczeń z mojej strony – bo na taką inwestycję potrzebny jest nie mały kapitał. Cóż – i to przyszło mi z lekkością. Co mi tam – kolejne kosmetyki, buty czy ubrania – ja marzyłam o tych szczeniętach!

By jednak to wszystko mogło zostać dopięte na ostatni guzik, potrzebny jest 3 filar całej konstrukcji – wsparcie rodziny.
Nie jest lekko, bo od kilku miesięcy nasz świat wiruje wokół przedsięwzięcia zwanego “mioty”.

Krew, pot , stres i łzy – potrzeba wiele wsparcia, by człowiek mógł cieszyć się tym przedsięwzięciem na co dzień.

Tym razem, w tym roku – mam swój trzeci filar, w postaci mojego bardzo dzielnego partnera – który mimo iż to jego pierwszy miot – znosi wszystko ze stoickim spokojem, angażuje się, pomaga, a nawet cieszy z obecności szczeniąt.
To jest mój Prawdziwy Raj. 🙂

Buldożki, bokserki, ja wszystkie was psinki, caaałować chcę!

Boksery zawsze były dla mnie magiczne! Więc wiedziałam doskonale, że ten miot będzie mnie cieszył. Tym bardziej, że zaplanowałam, iż któreś ze szczeniąt z miotu “G” zostanie ze mną.
NOISEMAKER Do Vale Do Lethes – portugalski pies, reprezentujący linię, która żywo mnie interesuje, został w końcu ojcem moich szczeniąt. I to z ukochaną moją “matką hodowli” – moją Paradise. <3

Oprócz bokserów, miał się pojawić u mnie pierwszy miot buldogów – i to było coś, co naprawdę wywoływało u mnie przyśpieszenie pulsu. Dużo stresu, bo to nowa dla mnie rasa, mniej poznana, już wiem że trudniejsza w hodowli niż bokser.
Ale małe buldogi… – Bożenko, nie ma Słodszych Słodkości niż te małe, wojownicze acz nieporadne BEZY! <3

JULIAN & JULIETTA Paradise Spirit

Cieszy mnie obecność dzieciąt tych dwóch ras jednocześnie. Mogę je podziwiać, obserwować różnice w rozwoju, no i zwyczajnie – CIESZYĆ SIĘ NIMI!

Najgorsza część w całej hodowli… – sprzedaż 🙁

Zdecydowanie najbardziej traumatyczną częścią całego szczeniakowego przedsięwzięcia jest sprzedaż szczeniąt. Rozmowy z ludźmi, tłumaczenie dlaczego tak, dlaczego nie. Nerwy, gdy dzwoni jakiś burak, który próbuje potraktować kupno mojego szczenięcia, jak zakup kilograma ziemniaków w warzywniaku. Nerwy, gdy zadzwoni ktoś rozsądny, bo po rezerwacji szczenięcia wciąż biję się z myślami, czy warto zaufać tej osobie.
Nigdy nie wiadomo, czas pokaże…

Nigdy się nie śpieszę z decyzją, do kogo ma trafić konkretne szczenię. Gdy zadzwoni ktoś fajny, rozsądny – od razu chce się rozmawiać.
Szczenię ode mnie ma uszczęśliwić jakąś rodzinę swoją obecnością i jakaś rodzina ma uszczęśliwić to szczenie. Potrzeba naprawdę szóstego zmysłu by odpowiednio dobrać ludzi do psa i psa do ludzi.

Aktualnie nowych domów i swoich ludzi wciąż szukają dwie boksereczki z miotu “G” – pręgowana GUILTY oraz biała GHOST.

Bokserki są już gotowe do odbioru.

Z kolei z bulwami śpieszę się jeszcze mniej – chcę się nacieszyć.

Do nowego domu wyjedzie tylko JULIETTA, bo JULIAN zostaje w hodowli, w zaprzyjaźnionych rękach.
Julka to prawdziwa gwiazda paparazzi. Uzdolniona wokalnie i niezwykle fotogeniczna Biała Beza, z poczuciem humoru.
Zobaczcie sami.

Moje szczenięta – moja miłość

Nie mam wiele, ale mam te dzieciątka i wiem, że ten rok na długo pozostanie w mojej pamięci. Dużo pracy i dużo szczęścia.

Mam też nadzieję, że te Cuda uszczęśliwią kogoś z Was. 🙂

Zachęcam do śledzenia zdjęć tych Cudowności na naszym fanpage’u na facebooku – tam zdjęcia pojawiają się naprawdę często! 🙂

JULIETTA Paradise Spirit

Paradise Spirit Kennel