Kocham psa, Hodowcy nienawidzę !

Kocham psa, Hodowcy nienawidzę !

O tym, że wybierając psa, wybierasz też hodowcę i o tym, dlaczego warto, byś zaangażował się w ten wybór ciut bardziej, niż smarując pytanie na grupach “wszech doradców od szczeniąt ZKwP/FCI”.
A także kilka moich rad do Hodowców, jak nie strzelać sobie w kolano, ignorując intuicję co do interesantów i popadając w “presję czasu” podczas wydawania odchowanych szczeniąt.

Relacje człowiek – człowiek, czyli to co “kocha” każdy psiarz…

Najgorszą i najtrudniejszą dla każdego “psiarza” częścią w całym tym naszym hodowaniu psów rasowych jest zdecydowanie sprzedaż psów. I nie mam tu na myśli bólu związanego z emocjonalną rozłąką ze szczeniętami, które to w naszym domu przyszły na świat i przez nas były pielęgnowane przez minimum 7 pierwszych tygodni życia – choć naturalnie to też jest okropne!

Jest jeszcze ból, gorszy niż to poczucie straty, “ból nad bóle” dla każdego, kto “ucieka” w psy, bo kontakty z ludźmi go męczą… domyślacie się już? 😀
Oczywiście, bólem w czystej postaci jest sama konieczność kontaktowania się z ogromem obcych dla nas osób.
Dlaczego?

Może nie tak do końca dlatego, że my psiarze jesteśmy pieprznięci, ale głównie dlatego, że bardzo często przychodzi nam odbierać telefony od ludzi, którzy psa traktują zupełnie inaczej niż my.
Teraz pies rasowy to absolutny “must have” każdego domu klasy średniej, niektórzy nawet biorą kredyty, byle tylko pochwalić się przed sąsiadem rasowym pupilem.

Choć przyznam, że z tą grupą czarnych charakterów radzę sobie dosyć sprawnie – odbijają się ode mnie niczym ping pong.

Wraz ze wzrostem doświadczeń, jakie niesie ze sobą każdy kolejny wydany na świat miot, muszę jednak przyznać, że jest jeszcze mroczniejsza grupa społeczna wśród “chętnych na pieska“.
I jest to typ ludzi, z którymi mam zbyt dużo osobistego doświadczenia, by kontakt z nimi nie budził we mnie lęku i nie przyprawiał o mdłości.

Mowa o nabywcach reprezentujących postawę pasywno-agresywną.

Passive-aggressive, czyli tykająca bomba

W sieci znajdują się nawet porady, jak zrobić “dila” z pasywno-agresywnym klientem . Wszystko fajno, piękno… tylko, że ja – podobnie jak wielu innych hodowców rasowych psów – nie traktuje hodowli jako biznesu (gówniany byłby to biznes, zarówno w sensie dosłownym, jak i tym ekonomicznym), zatem nabywcy moich psów NIE SĄ moimi klientami.

Ja nie sprzedaję towaru, tylko zwierzęta, z którymi jestem bardzo mocno związana emocjonalnie. Nie mam hurtowni szczeniąt ani też nie prowadzę “marketplace” (jak to się ostatnio zwykło wydawać Brytyjczykom dzwoniącym do mnie z zapytaniem “czy mam taką a taką rasę dostępną”…!), mam za to hodowlę prowadzoną niszowo, starannie, bez pośpiechu, ze szczeniętami pojawiającymi się okresowo – nazywam to dowcipnie “slow breeding” 😀
Dlatego też nie walczę w sieci o “marketing firmy”, ale jeżeli już chodzi o mój przydomek hodowlany “Paradise Spirit“, to co nim buduje to wizerunek mnie samej – bo hodowla to nie firma, do której dojeżdżam, a mój własny, prywatny dom. Więc jeśli o coś walczę to o swoje dobre imię i swój wizerunek.

Capisci?

Skoro już wyjaśniliśmy sobie tę podstawową kwestię, rozumiecie zapewne teraz dlaczego usilne “dilowanie” z ludźmi, którzy w jakikolwiek sposób przejawiają do nas hodowców niechęć jest błędem w sztuce.

Wydawać by się mogło, że tak samo jak hodowca nie sprzeda swojego psa osobie, która nie budzi jego zaufania, tak samo nabywca nie kupi szczenięcia od hodowcy, któremu nie do końca ufa.
Jeśli tak Wam się zdawało – psikus! Chyba nie czytujecie wpisów z “dobrymi poradami” dla szukających szczeniąt ZKwP/FCI na fejsbuczkowych grupkach…

“Co sądzicie o tej hodowli?/ Czy kupno tego szczeniaka to dobry pomysł?”

Zauważyliście, że ludzie coraz bardziej uzależniają się od internetowych rad? Wiecie, rozumiem szukanie informacji w sieci, na interesujący nas temat, rozumiem nawet burzę mózgów, choć popieram tylko, jeśli sami w tej burzy słyszymy swój głos i samodzielnie szukamy odpowiedzi.

Tymczasem cyber społeczność uczy się lenistwa tak ogromnego, że przestaje myśleć samodzielnie, nie szuka i nie analizuje informacji wytężając swój umysł – za to wklepuje kilka szybkich pytań publicznie na grupie, licząc, że inni będą znać sytuację lepiej i doradzą lepiej.
Sami robią sobie KUKU!

Ostatnio na przykład – cała debata nad tym, czy propozycja kupna starszego szczenięcia z hodowli to dobry pomysł.
Facet, byłeś w tej hodowli? Widziałeś tego psa, rozmawiałeś z hodowcą?
No jasne, że nie! Usłyszał o takiej możliwości i pyta ludzi, którzy wiedzą na temat jeszcze mniej niż on – “czy pomysł jest dobry czy nie?”
I banda oszołomów doradza tej ciamajdzie… – wybaczcie mój drwiący ton, ale naprawdę nóż mi się w kieszeni otwiera.

Ludzie, przecież kupno/adopcja psa to decyzja na długie lata, macie sprawdzić wszystko sami i pomyśleć sami, bo w momencie, gdy staniecie się właścicielami tego zwierzaka – to Wy będziecie odpowiedzialni za jego dobrostan i życie!
Wy i tylko Wy!
Nikt Wam nie dołoży złotówki na karmę czy weterynarza, jeśli zajdzie konieczność większych wydatków – a nawet najzdrowszy pies może ulec wypadkowi.

Jedynie hodowca może się okazać osobą, która będzie w stanie coś doradzić, gdzieś pokierować – tylko najpierw trzeba jeszcze utrzymywać z nim zdrowe relacje i zwyczajnie szanować.

Cała masa ludzi pyta w sieci dobrodziejki “wróżki dobre rady” o polecanie hodowli, opinie o hodowcy, w momencie, gdy już zarezerwowali w konkretnej hodowli psa… ! – i to jest błąd tak rażący, tak podstawowy, że witki więdną.
Nie kupujecie pary nowych gaci, kupujecie psa na lata!
Dlaczego ci ludzie rezerwują psa w hodowli, której kompletnie nie znają, albo zabierają się za kupno psa mimo, że nie ufają hodowcy?

Wyczuć potwora

Rozmowa przede wszystkim.
Już w pierwszym kontakcie telefonicznym, przy którym następuje dłuższa pogawędka o psach, zarówno hodowca jak i nabywca są w stanie ocenić, na ile podobała im się wzajemna relacja. Tak WZAJEMNA!

Pamiętajcie, że kupując rasowego psa, kupujecie w pakiecie także przydomek hodowlany tego psa, a więc w pewnym sensie będziecie utożsamiać się z tym, co reprezentuje sobą hodowca.

I naprawdę, błagam… dlaczego trafiają mi się ludzie, którzy “sikają po gaciach”, żeby wyrwać ode mnie szczenię, skoro ani nie wiedzą kim jestem, ani nie szanują tego co mówię?
Takie osoby rozwalają mnie na kawałki.

Czysto pasywno-agresywna persona, nabuzowana i nadęta, że hodowca tłumaczy, że poucza, aż słychać w słuchawce podmuch wypuszczanego w złości nosem powietrza, maskująca jak się tylko da swoją niechęć do hodowcy, bo “już się zakochała w piesku” – to zdecydowanie najgorsze, co nas hodowców może spotkać.

I tu do hodowców – uważajcie szczególnie przy sprzedaży szczeniąt z defektami, których cena jest znacznie niższa – dostępność cenowa takiego szczenięcia przykuwa uwagę naprawdę chmary okropnych ludzi.

Zawsze:
Gdy słyszysz w rozmowie “nie chcę wchodzić Pani w kompetencje, ale…” – ale wchodzi.
Gdy słyszysz “no tak, ale ja jestem od Pani starsza i mam już doświadczenie” – podczas gdy Ty dzielisz się swoją wiedzą.
Gdy po przekazaniu wszelkich informacji odnośnie badań rodziców, wymienieniu uprzejmości, nagle zaczynają się dziwne spytki i wymogi co do zdrowotności szczeniaka – zaciągnięte od internetowych doradców zapewne.
Gdy po którejś z kolei rozmowie, okazuje się, że osoba nie ma bladego pojęcia z kim i dlaczego właściwie rozmawia
odpuść sobie takiego interesanta.
Zaoszczędzisz sobie wielu stresów.

Po odmowie usłyszysz (lub przeczytasz) zapewne, że “gówno hodujesz“, że “hodowcy ZKwP wyżej srają niż dupę mają“, że “brak ci kompetencji i nie masz prawa odmawiać” oraz że “nic nie wiesz o prawdziwej miłości do psów, zależy ci tylko na kasie“.

Co poczujesz, czytając takie błoto wylane na siebie po rezygnacji ze sprzedaży szczeniaka takiej osobie?
Ulgę, poczujesz cholerną ulgę!
Bo okazuje się, że miałaś/łeś rację, intuicja dobrze Ci brzęczała z tyłu głowy, że coś nie gra. I uświadamiasz sobie, że właśnie oszczędziłeś sobie wielu nerwów i stresu, zostawiając szczenię.
A ciśnienie, że szczenięta rosną, pożerają domowy budżet i strach, że “nikt się nie znajdzie”?
Powtarzam “slow breeding” – pośpiech zawsze jest złym doradcą.
Zobaczysz, że gdy tylko zwolnisz tempa, trafi się ktoś życzliwy, otwarty, ufający Tobie i Twoim radom – słowem ktoś, kogo chciałbyś zaprosić do swojej psiej rodziny.

A co ode mnie słowem puenty dla Nabywców?

Cholera! Już Wam pisałam w poprzednich wpisach wielokrotnie, że jedną z najcenniejszych wyprawek szczeniaka jest dostęp do wiedzy Hodowcy, jaki ten Wam może zaoferować w pakiecie z psem!
Nie wszyscy kupią psa u mnie, bo zwyczajnie nie posiadam i nigdy nie będę posiadać aż tylu szczeniąt, żeby wysycić rynek. Hoduję niszowo, z sercem i nie stać mnie póki co na cało etatowe opiekunki do psów – więc zapomnijmy o tym, że mioty będę mieć w ilościach hurtowych.

Dlatego jeśli już kontaktujecie się z hodowcą szczenięcia, które Wam się podoba – rozmawiajcie. A potem zastanówcie się kilka razy, czy ten kontakt Wam się podoba i czy ufacie, że Wasze relacje z hodowcą będą przyjacielskie.

Nie pytajcie po grupach, z fake doradcami, “czy ten hodowca jest dobry”?

To Wy macie mieć dobre relacje z hodowcą przez lata.


Nie pytajcie mnie o rady, bo “nie ufacie czy tamten hodowca się zna” – sorry, ale naprawdę chcecie wiązać się z osobą, której wiedzy i prawdomówności nie jesteście pewni?!
To Wy będziecie związani z tym hodowcą i tą hodowlą, i będziecie z nim utożsamiani – szczególnie, jeśli planujecie wystawy – czasem nawet znacznie dłużej, niż będzie wynosiła długość życia Waszego psa!

I na koniec

Dobre relacje z hodowcą – to nie serwis gwarancyjny szczeniaka! Bo te pojęcia też co poniektórym się bardzo mylą… .
Pamiętajcie, że nie kupujecie pralki w markecie, tylko żywego psa, w dodatku zabierając go z cudzego domu.
Tu nie ma gwarancji – są jedynie dobre intencje, poparte badaniami rodziców.
Jeśli to mało – nie kupujcie psa do cholery!
Tak samo, jeśli boicie się, że kiedyś przyjdzie Wam się z pupilem pożegnać lub że jego charakter wywróci Wasze życie do góry nogami – on ma je wywrócić!
Wszak od tego jest nowy pies w domu, podobnie jak po to pojawiają się w nim dzieci – żeby być grantem, który rozwali wszystko i zbuduje zupełnie od nowa, po swojemu, inaczej… tak że po latach nie będziemy w stanie wyobrazić sobie, że mogłoby ich zabraknąć w naszym życiu.

Przemyślanych decyzji – Hodowcom i Nabywcom – pamiętajcie, że oprócz “idealnego psa” wybieracie też siebie nawzajem i warto, by było chociażby dyplomatycznie.

Paradise Spirit Kennel