“My” to tak naprawdę: ja, moja pasja, czyli psy oraz ludzie, którzy pojawiają się na naszej drodze.
Biorąc do ręki moje albumy rodzinne, można bardzo szybko zauważyć, że motywem dominującym na fotografiach są dzieci z psami. Bez względu na to, czy patrzy się na fotografię z lat 90-tych czy na zdjęcia aktualne, ciągle dzieci i psy. Jak łatwo się domyśleć, na starych fotografiach jestem ja, moje rodzeństwo i nasze psy, które towarzyszyły nam nieustannie, z kolei na nowszych fotografiach, są już moje własne dzieci i nasza wspólna historia z psami.
Jako dziecko byłam okrzyknięta w rodzinie “psią mamą”. Wychowywałam się na wsi, więc nigdy nie narzekałam na brak towarzystwa zwierząt. Ich obecność jest po dziś dzień bardzo dla mnie ważna. Samo przebywanie w bliskości psa, kota, konia zawsze pozwalało mi odnaleźć równowagę i wyciszyć umysł.
Psy to trochę inna historia.
Psy to jednak zupełnie inna historia niż koń, kot czy jakiekolwiek inne zwierzę towarzyszące. To zwierzęta stadne, niesamowicie związane procesem udomowienia z człowiekiem i w nim szukające oparcia w codziennym życiu. Mentalnie zawieszone są dla mnie pomiędzy dzieckiem a przyjacielem. W relacjach z nimi czuć przywiązanie i lojalność, ale wyczuwalny jest także obowiązek jaki na człowieku spoczywa – opiekuna i przewodnika.
W moim życiu miałam zaszczyt bycia opiekunem psów w typie rasy owczarka niemieckiego, jamnika szorstkowłosego, jamnika krótkowłosego, kundelka marki “wiejski mix”, mieszańca (cocker spaniela i jamnika), suki w typie boksera, aż przyszły czasy psów rodowodowych i pojawił się prawdziwy dalmatyńczyk oraz boksery. Wszystkie moje psy były cudowne i przez bardzo długi czas po prostu były. Dopiero, gdy w moim życiu pojawiła się suka w typie boksera – Sara, zaczęłam interesować się kynologią.
Wystawy, hodowla, genetyka… wspaniały, fascynujący świat!
W środowisku hodowców boksera mówi się, że boksery zarażają “bokserowirozą” – nieuleczalną chorobą, która uzależnia nas od posiadania boksera. Coś w tym jest, bo każda osoba jaką znam, która kiedykolwiek miała własnego boksera i z różnych przyczyn nie ma ich dzisiaj, zawsze z ciężkim westchnieniem je wspomina. Tak też było ze mną. Sara zaraziła mnie miłością do bokserów. Niezwykle wciągająca rasa, zwracająca uwagę nietuzinkowym wyglądem, ale za serce chwytająca wyjątkowym charakterem.
Rozważania co było w moim świecie pierwsze – bokser czy dalmatyńczyk, są trochę jak “debaty nad tym, co było pierwsze – jajko czy kura”.
Jako rodowodowy pierwszy był dalmatyńczyk. BAMSEJ Magiczna Oaza “Frodo” trafił do mnie trochę przez przypadek. To on nauczył mnie pracy z psami problematycznymi, to z nim miałam swój handlingowy debiut na wystawie w Nowym Dworze Mazowieckim w 2009 roku.
Na pierwszego rodowodowego boksera musiałam jeszcze trochę poczekać.
W 2012 roku przywiozłam znad Bałtyku sunię po Jazzmanie v. Venusberg – DAGGĘ Mare Balticum.
Sunia o cudownym charakterze, mająca niesłychane wyczucie do mojego półrocznego wtedy synka. Również była dla mnie stworzeniem troszkę “eksperymentalnym”, bo na niej uczyłam się, że wystawianie boksera to zupełnie inna historia niż wystawianie eleganckich psów z VI grupy. Szczerze powiedziawszy przeżyłam traumę i gdyby nie to, że bokser to tak fantastyczny pies, zrezygnowałabym z “zabawy” w handling tej rasy.
Niestety moja kochana Dagga zginęła tragicznie w wieku zaledwie 1,5 roku.
Po niej, w moim domu pojawiła się jej pół-siostra, również po JAZZMANIE v. Venusberg oraz po cudownych sukach od strony matki (babcia Inter. CH, Zw. Klubu NO ANGEL Yakuza-Gdy) – PARADISE Yakuza-Gdy.
To ona stała się kamieniem węgielnym mojej hodowli, dając mnóstwo radości z codziennego życia razem. W 100% perfekcyjny bokserzy charakter, zrównoważona, wspaniale pracująca w obronie, zjawiskowo biegająca za frisbee i mistrzowsko żebrząca przy stole. 😉
Kynologia to moje oczko w głowie i staram się tak układać swoje życie, by wszystkie jego aspekty się z nią zazębiały.
W 2016 roku skończyłam studia inżynierskie na kierunku Hodowla i Ochrona Zwierząt towarzyszących i Dzikich na SGGW, broniąc tytułu inżyniera pracą nt. Domestykacji i żywienia psów domowych. Oprócz kształcenia stricte kynologicznego, staram się być coraz bardziej aktywna wystawowo, co do tej pory nie było proste, ze względu na małe dzieci. Teraz, gdy moi młodzi handlerzy są ciut starsi, mam więcej czasu by pokazywać nie tylko swoje psy, ale także prezentować psy innych.