Kontynuacja tematu z poprzedniego wpisu “Ile psów posiadać powinien w hodowli dobry hodowca? Czy posiadanie kilku ras oznacza pseudo hodowlę?”
Uważam, że wybór hodowli powinien być kierowany indywidualnymi preferencjami nabywców, z uwzględnieniem faktycznego dobrostanu zwierząt, a nie fałszywymi opiniami na temat hodowców, jakie są rozpowszechniane w internecie.
Można preferować jako miejsce zakupu szczenięcia hodowlę należącą do osoby, która ma mało zwierząt, dla której jej pies to całe życie, a sport z nim to niemal religia. Wolny wybór.
Ale nie można pisać bzdur, że hodowca, zajmujący się stricte pracą hodowlaną, jest zwykłym rozmnażaczem, tylko dlatego, że posiada wiele suk, a w związku z tym szczenięta są u niego dostępne niemalże nieustannie, a nie okazjonalnie.
Osobom posiadającym jednego ukochanego psa, równie często ciężko jest pojąć, jak dobry hodowca może zajmować się kilkoma różnymi rasami jednocześnie.
Przecież, gdy w hodowli są 4 różne rasy to “coś tu śmierdzi”.
Jakże punkt widzenia zależny jest od punktu siedzenia.
Okazuje się bowiem, że dla takich osób, pole postrzegania hodowli jest naprawdę wąskie. Często są oni skłonni nawet do podważania zasadności istnienia ras skrajnie różnych od tej przez nich posiadanej.
I tu mój głos krytyki – dla mnie prawdziwy hodowca to kynolog, a kynologia to ogromny, wszechstronny świat najbardziej różnorodnego (pod każdym względem) gatunku na Ziemi!
Bo jaki jest pies?
Dwukilogramowy, z długą jedwabną sierścią czy dziewięćdziesięciokilogramowy, z krótkim włosem i limfatyczną głową? Czy taki chudy, garbaty z głową mrówkojada, pędzący niczym gepard po torze wyścigowym, czy może ten naprężony niczym kulturysta, z brachycefaliczną głową, krytykowaną przez weterynarzy, kochaną przez miliony ludzi?
Pies to ten bardziej jak wilk, czy ten bardziej jak pudel?
KAŻDY z nich to w 100% pies. I dopiero one wszystkie razem tworzą pełen obraz niezwykłego gatunku jakim jest Canis lupus familiaris.
Każdy prawdziwy kynolog, to osoba, która fascynuje się tym gatunkiem, przejawia zainteresowanie odmiennością ras. Bo dopiero poznawanie różnic międzyrasowych, pozwala w pełni pojąć czym jest pies.
Dlatego nie widzę niczego zdrożnego w tym, że osoby posiadające warunki by utrzymywać większe liczby psów, decydują się na hodowlę kilku ras.
Czasem jest tak, że tylko jedna rasa jest tą “wiodącą”, a pozostałe pojawiają się i znikają z hodowli, czasem hodowca całe życie utrzymuje kilka ukochanych ras.
Cóż, można przeczytać setki tomów o danej rasie psa, ale dopiero jego posiadanie pozwoli nam prawdziwie ją poznać.
Zatem logicznym staje się, dlaczego tak wielu hodowców – kynologów, z biegiem lat, decyduje się na coraz to kolejne rasy.
Hodowca z wizją hodowlaną, a nie tylko pragnieniem przebywania z jednym ukochanym psem, który posiada wiele psów, a do tego ma wiedzę jak rozsądnie je krzyżować – w krótkim czasie dochowa się bardzo licznego potomstwa, wśród którego pojawi się wiele osobników wybitnych.
A co za tym idzie, takie psy będą wygrywać na wystawach, będą coraz powszechniejsze (ze względu chociażby na liczbę miotów) i coraz częściej przydomek tego hodowcy będzie pojawiał się w rodowodach innych psów.
To oczywiście wystarczająco dobry powód dla reszty, by czuć palącą niczym zgaga zazdrość.
A jak najłatwiej zaszkodzić hodowcy? Wcale nie trzeba się mocno naprężać. Wystarczy klawiaturka i dostęp do facebook’a. Codziennie czytam “dobre porady”, jak to należy unikać dużych hodowli, w których często pojawiają się mioty, albo takich, gdzie hoduje się kilka różnych ras.
A argumentacja?
“Bo to podejrzane” lub “widać, że trzymają różne popularne rasy, bo można na nich zarobić”.
Najgorsze, że takie głupie “psioczenie” wystarczy, by rozpętać prawdziwą “lukrową fanaberię” i totalnie wykrzywić obraz tego, czym jest hodowla psów.
Jedyne na co chciałabym uczulić przeciętnego Nabywcę psa, to by nie dał się on ponieść lukrowanej fanaberii przy swoim wyczuleniu w ocenie dobrostanu psów hodowlanych.
Wiadomo, że przeciętny Kowalski, chciałby kupić psa, który miałby się stać kolejnym członkiem rodziny. Wiadomo, że taki piechol będzie wiódł życie typowego kanapowca, obserwującego dzielnie z pozycji kanapy czy “teren jest czysty” i mordującego piłeczki na spacerach.
I Kowalscy często nie chcą, by matka czy ojciec ich przyszłego członka rodziny, wiodła znacznie odmienne życie od tego “kanapowego”, gdyż wydaje im się, że tylko taki pies jest szczęśliwy.
I poniekąd mają rację.
“Kanapa dla każdego psa!” – to dopiero chwytliwe hasło wyborcze. 😀
Również sypiam w jednym łóżku ze swoimi psami i uważam, że dobra kanapa to taka, z “automatycznym podgrzewaniem” w postaci psich zadków.
Tak wyglądać powinno codzienne życie psów, także tych hodowlanych. I jest to do spełnienia, nawet przy 30 psach – wszak kennel może, a w zasadzie powinien być urządzony jak dom – czysto, schludnie i z kanapą. 😉
A już całkiem na poważnie – trochę inaczej to wygląda, gdy “na stanie” grasują przeszło miesięczne szczenięta, w liczbie mocno mnogiej.
Wtedy przestrzeń ma być zorganizowana tak, by była łatwa do sprzątania, by zjedzone meble (czasem naprawdę zjedzone) nie kosztowały fortuny i by było bezpiecznie dla szczeniąt. A żaden salon tych kryteriów nie spełni, no chyba że wasz dom = kennel.
Dlatego uważam, że “okazjonalni hodowcy”, ukazujący zdjęcia miotu szczeniąt, ustawionego na środku salonu przy kominku, śpiących na różowych poduszeczkach, wprowadzają ludzi w błędne przekonanie o tym, że szczenięta wiecznie śpią lub całują, a w dodatku wszędzie pacnie fiołkami.
Wszystko ładnie i pięknie… do 3 tyg. życia maluchów, dopóki suka regularnie po nich sprząta. Przez zdjęcia nie czuć woni moczu, którą czuć nawet w regularnie pranych dry bedach. Na fotografiach nie widać, jak szczenięta potrafią idealnie rozetrzeć jedno drugiemu kupę na głowie, bo hodowca odwrócił od nich wzrok na 5 min (szczenięta do 3 m-ca życia załatwiają się nawet 20 razy na dobę!).
Na zdjęciach wszystko wygląda lepiej.
I o ile ktoś, kto ma mioty okazjonalnie, jest w stanie po każdym z nich machnąć remont mieszkania, o tyle hodowca mający regularne mioty, musi mieć specjalne pomieszczenia, wybiegi i dobrze zorganizowane życie, by zarówno szczenięta jak i ludzie, żyli w higienicznych warunkach.
Podsumowując, dalekie od prawdy jest stwierdzenie, że hodowca odchowujący mioty szczeniąt poza własnym salonem i z częstotliwością większą niż “okazjonalna” jest rozmnażaczem.
Kochani, kennele z czystymi i zadbanymi pomieszczeniami, wybiegi dla psów i ich liczba przekraczająca możliwości pojemnościowe przeciętnego M4, to nie rozmnażalnia. Tak wygląda prawdziwa hodowla.
Żaden twórca jakiejkolwiek z ras, nie stworzył jej bazując na 5 osobnikach. Żaden hodowca nie stworzyłby własnej linii bazując na 5 osobnikach.
To co definiuje hodowce jako dobrego, to nie liczba miotów, które wyhodował, nie liczba ras jakie posiada czy w końcu nie liczba samych psów tworzących hodowlę.
Tym co tak naprawdę definiuje hodowcę i co powinno nas interesować podczas odwiedzin w hodowli, to czy psy są zadbane, czy są w dobrej kondycji zarówno fizycznej jak i psychicznej oraz jak hodowca spędza z nimi czas.
To i tylko to może być wyznacznikiem tego czy hodowca dba o swoje psy czy może tylko je wyzyskuje.
Odpowiadając na pytanie postawione w tytule “Ile psów posiadać powinien w hodowli dobry hodowca? Czy posiadanie kilku ras oznacza pseudo hodowlę?” odpowiedź jaka się nasuwa brzmieć może następująco:
Nie można określić tego, czy dany hodowca jest dobry czy zły jedynie po liczebności jego psów i tym bardziej nie można zakładać złych intencji hodowcy na podstawie jego szerokich zainteresowań kynologicznych, wykraczających poza jedną rasę.
Szczególnie jeśli “dobry” oznaczać miało “dbający o dobrostan psów”
"Elitarny Hodowca" vs. Hodowla ZKwP/FCI z założenia statutowego jako działalność "non profit" Na czym polega…
"Czy ten piesek nie ma nóżek?" - czyli dlaczego właściciele mikro piesków noszą je na…
Piesek czy suczka - którą płeć wybrać? (więcej…)
Program hodowlany dla reproduktora - czyli jak ulepszać rasę i jak jej nie szkodzić źródło:…
Paradajsowe marzenia 2023 : pierwsze dzieci Titana - podsumowanie Ostatnie szczenięta z tegorocznych miotów wyjechały…