18 maja 2020 roku w Holandii w życie weszło nowe rozporządzenie ministra, na mocy którego zakazuje się hodowli 12 ras brachycefalicznych.
Istnieją testy wydolnościowe w kierunku BOAS (syndromu brachycefalicznego) tak mocno promowane przez brytyjski The Kennel Club i Uniwersytet Cambridge, istnieją przecież badania ukazujące wydolność serca, prześwietlenia RTG pokazujące anatomię rzepek, stawów, kręgosłupa, ponadto pojawiają się testy genetyczne na coraz to nowsze choroby, jakie hipotetycznie zdarzyć się mogą w hodowli.
To wszystko można było włączyć jako obowiązek do programu hodowlanego rasowych psów.
Ale tamtejszy rząd nie był zainteresowany – zamiast tego zalecił, m.in. krzyżówki międzyrasowe i wymogi wyglądu, mające się nijak do standardów ras – czyli ministerstwo nakazało hodowlę kundli, delegalizując historyczne rasy psów, istniejące u boku człowieka od ponad 2000 lat!
Zakaz powyższy dotyczy ras:
Przerażające jest dla mnie to, jak łatwo zmanipulować ludzi. Mocne hasła aktywistów “pro zwierzęcych” są bardzo chwytliwe i ludziom wydaje się, że popierając takie organizacje, wybierają dobro zwierząt.
Nic bardziej mylnego.
Żyjemy w czasach internetowej dezinformacji, chaosu i niejednokrotnie trafiamy na wilka w owczej skórze.
Dokładnie tak maluje się ta sprawa – pseudo pomoc, pseudo troska o dobro zwierząt.
Bo czy zakaz hodowli czystorasowych psów i promocja niekontrolowanej przez nikogo produkcji różnego rodzaju mixów i kundelków w jakikolwiek sposób poprawi sytuację ze zdrowiem psów rasowych?
A czy eksterminacja to pomoc?
Któregoś dnia mój tato, słysząc moje skargi na ból głowy, zażartował:
“Gdy mnie bolał ząb, to go wyrwałem.”
I tak mniej więcej ma się do ochrony wspaniałych, historycznych ras psów odgórny zakaz ich hodowli.
Wszak urwana głowa już nie boli…
Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Prawda stara jak świat.
Nad hodowlą psów rasowych pieczę sprawują kluby ras, nad nimi związek krajowy, a nad nim FCI.
Zdrowie psów jest bardzo ważne. Zrozumieć jednak trzeba, że nie istnieją na tej planecie gatunki żywych istot, wolne w 100% od chorób. Spójrzcie na nas samych, ludzi – borykamy się z coraz to nowszymi chorobami, nie tylko genetycznymi, ale i cywilizacyjnymi jak astmy, alergie, nowotwory. Badamy się i kontrolujemy stan zdrowia, choć nie zawsze daje nam to gwarancję czegokolwiek.
Pies to nie wytwór z ciastoliny – mimo, że jego genotyp jest niebywale plastyczny i selekcjonujemy te zwierzęta od lat, nie oznacza to, że rasowe psy posiadają magiczny guziczek, którym wyłączymy możliwość wystąpienia chorób.
Ale są badania. Coraz nowsze. Oraz testy. I to jest droga do tego, by w przyszłości pewne schorzenia wyeliminować.
Dlaczego zatem w Holandii postąpiono tak radykalnie, likwidując tysiącletnią kynologiczną spuściznę 12 ras?
Bo ktoś na tym zarobi.
Gdy znika stare, przychodzi nowe – nie martwcie się, w miejsce pekińczyka, rasy znanej w Europie od XVIII w., ale hodowanej w Chinach od 2000 lat, powstaną jego miksy z innymi rasami, przejawiające choroby o jakich pekińczyk nie słyszał.
Do tego to doprowadzi. Do zniszczenia kultury kynologii i produkcji nowych psów, bez kontroli, jedynie dla pieniędzy.
Jedno jest pewne – psów nigdy nie sekcjonowano w kierunku idealnego przystosowania do życia w dziczy. Te udomowione zwierzęta człowiek selekcjonował wedle potrzeby – jedne do szybkich pościgów za zającami, inne do pasienia i naganiania owiec,bydła, jeszcze inne do stróżowania, a były i takie, których rolą od zawsze było jedynie spokojne towarzyszenie człowiekowi i zachwycanie oryginalnym wyglądem.
Bulwersujące jest dla mnie, jak chętnie ludzie wypowiadają się jako znawcy rasy, mając z nią styczność jedynie na zdjęciach i filmach video – i to zazwyczaj takich, pokazujących ekstrema.
Oburza mnie, gdy ludzie nie rozumieją kwintesencji kynologii – czyli różnorodności ras psów.
Nie można wymagać od pekińczyka, by biegał na dystanse 20km przy rowerze – bo ta rasa, istniejąc przeszło 2000 lat, nigdy nie była selekcjonowana w tym kierunku. Miały to być spokojne psy ozdobne, takie były i takie są po dziś dzień.
To samo tyczy się moich ukochanych buldogów francuskich – rozumiejąc, że brachycefaliczna budowa głowy niesie słabszą termoregulację, trudno wymagać od tych psów kondycji charta.
Ale należy pamiętać, że buldog z założenia nigdy nie miał być chartem!
Co nie oznacza, że ten pies nie wykazuje aktywności lub że sprawia mu ona jakąkolwiek trudność – przeciwnie! Ten kto obcuje z buldogami francuskimi na co dzień wie doskonale jak żywiołowe i aktywne są to psy.
Najciekawsze jest to, że nie ma podstaw do tego, by wszystkie problemy ras brachycefalicznych rozwiązywać za pomocą odgórnego nakazu hodowania psów z długą kufą.
Mimo iż jest wiele przesłanek o tym, że podłoże syndromu BOAS leży gdzie indziej – i alarmuje o tym m.in. Cambridge, aktywiści pozostają głusi na te raporty.
Wiele brachycefalików istnieje od tysiącleci, w dobrym zdrowiu i wyglądzie niemal niezmienionym. Na przykład japoński chin znany jako rasa już od VIII wieku – dziś wygląda dokładnie tak samo jak przed setkami lat!
Pierwszy Chin Japoński został sprowadzony do Europy roku 1613 przez Brytyjczyka, kapitana Searles’a. Ich wygląd, charakter i zdrowie pozostają niezmiennie mimo tak dużego upływu czasu (który w przypadku psów płynie “szybciej”, gdyż nowe pokolenia psów następują po sobie znacznie częściej niż ma to miejsce u ludzi).
Kolejny przykład – moje ukochane buldogi francuskie. Czy faktycznie jest tak, jak niedouczeni “obrońcy” zwierząt mówią i rasa ta “zmieniła się diametralnie na przestrzeni ostatnich 20 lat, w stronę “spłaszonego pyszczka”?“
Oczywiście, że nie!
Skąd zatem to szalone przekonanie, że zmiany odnośnie tych ras nadeszły w ostatnich latach i że stan zdrowia tych psów znacznie się pogorszył?
Wiele złego robi rasom moda.
Duży popyt powoduje zainteresowanie hodowlą psów o pożądanym wyglądzie wśród ludzi, dla których liczą się tylko pieniądze.
Ale winni są też sami nabywcy. Szukając taniej, często nie zważając na konsekwencje – kupują i napędzają biznes pseudo hodowlom.
To właśnie psy pochodzące z takich miejsc, gdzie rozmnaża się je bez żadnych badań i testów, gdzie brak jest kontroli ze strony FCI, a “rodowody” są nic niewartym papierem, drukowanym na kolanie dla ściemy – to z takich miejsc pochodzi ten ogrom psów obarczonych wieloma, często ekstremalnie ciężkimi schorzeniami.
To psy z takich miejsc zalewają przychodnie weterynaryjne, budując w lekarzach przekonanie, że “psy tej rasy są tak chore, że to grzech je rozmnażać”.
Szanuję lekarzy wet., którzy są w stanie rozróżnić prawdziwego buldoga francuskiego, od psów w typie tej rasy, szczególnie nowomodnych, dodatkowo obarczonych na zdrowiu, tzw. “niebieskich buldogów francuskich”.
To ważne, by postawić wyraźną granicę, między tymi biedakami, hodowanymi dla kasy, gdzie z premedytacją mnoży się chore osobniki, a hodowlą z prawdziwego zdarzenia, gdzie hodowca wkłada ogromne pieniądze i serce w to, by w jego hodowli było jak najmniej przypadków psów obarczonych chorobami.
Buldog francuski może być zdrowym psem!
Niestety widać wyraźnie, że ekstremistów, “obrońców zwierząt” psy rasowe tak naprawdę nie obchodzą. Dla tych aktywistów kultura, tradycja współistnienia wielu populacji psów, dziś zwanych rasami, u boku człowieka jest mało istotna.
Zniszczyć populację, zakazać hodowli psów czystej krwi…
Dla wszystkich pseudo hodowców w Holandii, regulacje, które weszły z dniem 18 maja 2020 były świetną wiadomością. Wszak w świetle prawa, oni nie hodują żadnej z tych ras, choć nierzadko w swoich ogłoszeniach powołują się na rasowość swoich psów. Mogą zatem dalej produkować na strychach i w piwnicach swoje mieszańce w typie buldoga (i czego tam dusza zapragnie), bez kontroli, badań, wystaw… bo ich ręka “obrońców” nie dosięgła.
Tak to nie żart – najgorszy wyzysk na psach i prawdziwy horror pseudo hodowli zostały właśnie podręcone przez “obrońców zwierząt” w celu “ochrony psów”…
Tego nie da się opisać słowami!
To jak zostawić na rynku podróbki oryginalnych marek, usuwając jedynie oryginalny produkt.
Bulwersująca jest dla mnie krótkowzroczność niektórych z hodowców, którzy zapatrzeni w swoje rasy, zupełnie nie rozumieją i nie chcą zrozumieć specyfiki ras brachycefalicznych.
“Sami sobie jesteście winni. Po co buldogom tak krótkie kufy? ” albo “gdyby wyglądały jak jack russel terriery/ charty/ owczarki/ labradory – nie byłoby problemu” . Szczerze – ogarnia mnie niedowierzanie, że te słowa mogą paść z ust miłośnika psów.
Cóż, muszą to być osoby niesłychanie ograniczone, które z kynologią nie są za pan brat, skoro nie rozumieją sensu powstania tak wielu odmian psów rasowych… .
Gdyby buldog wyglądał jak jack russel terrier – nie byłby buldogiem, a jack russel terrierem!
Mamy ponad 500 cudownych ras psów, ale ich przeznaczenie jest niekiedy z goła inne. I nie można wymagać od nich, by robiły coś, do czego nigdy stworzone nie były i mieć pretensje, że robią to gorzej od ras selekcjonowanych w tym konkretnym kierunku! – mam tu na myśli np. dużą wydolność.
Jednak na zakazie hodowli 12 ras tych wspaniałych brachycefalików się nie skończy. Tego można być pewnym.
Czasem czytuję do czego namawiają “aktywiści”. Wierzą w to, że udomowienie zwierząt przyniosło im krzywdę.
Posiadanie psów to wg ich religii (taki fanatyzm można spokojnie określić mianem religii) wykorzystywanie tych zwierząt.
Psy przewodnicy niewidomych – ban! Zwierzę jest wykorzystywane! Psy terapeuci – ban! Psy ratownicy – ban, ryzykują życie! Psy służbowe – ban! Smakołyki nie są wystarczającą nagrodą za ich pracę!
Stąd moje przekonanie, że ci ludzie nigdy nie żyli z psami. Nie wychowywali się wśród nich, nigdy z nimi nie chodzili na spacery, nigdy nie pracowali z żadną z 500 ras psów… .
Bo gdyby tak było – gdyby którykolwiek z tych “obrońców” widział pasję, z jaką gończy tropi, pasję z jaką labrador aportuje, pasję z jaką owczarki bronią terytorium, pasję z jaką rottweiler broni swego pana, pasję z jaką jamnik przetrząsa wszystkie nory… wtedy zrozumieliby, że tym psom nie potrzeba żadnej dodatkowej zapłaty.
Gdyby choć ras spojrzeli w oczy psa, pełne radości i pobudzenia, czekające na pracę u boku człowieka (którą na co dzień może być zwykłe rzucanie frisbee czy piłką) zrozumieliby, że ta praca jest dla psa naturalna.
Naturalny popęd łowiecki i terytorialny, ukierunkowany przez człowieka w zależności od potrzeb, tak by pies z oddaniem pracował pod przewodnictwem ludzi. Na tym polegała selekcja psów, trwająca tysiące lat.
Dzięki temu dzisiejsze rasy psów są tak różnorodne.
Brachycefaliki, w znakomitej większości były niewielkimi ozdobnymi psami do towarzystwa. Trudno by wymagać dzisiaj od nich wytrzymałości norowca czy terriera. Mają mieć krótką kufę i ogólnie być zdrowe, tak jak to ma miejsce od setek lat.
O tym, że faktycznym celem aktywistów jest zniszczenie wszelkich psów rasowych świadczy doskonale historia zeszłorocznej wystawy europejskiej – Euro Dog Show w Wels, w Austrii.
Bardzo głośno było o skandalicznej sytuacji jaka miała miejsce podczas Euro Dog Show w 2019 roku, którą organizowała Austria. Jak co roku, na wystawę tej rangi zjeżdżają się hodowcy wszelkich ras z całego świata.
Taka wyprawa to oczywiście ogromne koszta i niełatwe przedsięwzięcie – wyobraźcie sobie tylko podróż z kilkoma psami w aucie przez tysiące kilometrów! Do tego cały sprzęt potrzebny do komfortowego pobytu psów na wystawie – kennel klatki, miski, karma, w przypadku ras długowłosych dochodzi jeszcze profesjonalny sprzęt groomerski.
Trud, ciężka praca i dużo wydanych pieniędzy, których nikt nam nie zwróci, nawet jeśli chwalebnie wygramy cokolwiek.
Otóż, pod samym wejściem na halę, wystawcy otrzymali wiadomość, że na teren wystawy nie zostaną wpuszczone pudle, w klasycznych, tradycyjnych fryzurach, gdyż golenie wibrysów jest aktem przemocy (wibrys odrasta ekspresowo, znacznie szybciej niż włos i gdyby ktoś nie wiedział, nie jest ukrwiony).
Co więcej, nie wpuszczano też psów o luźnej skórze i obwisłych spojówkach – co jest cechą typową wszystkich molosów, od zarania dziejów ( a więc co najmniej od czasów Imperium Rzymskiego).
W Austrii rządzi partia “Zielonych”. I wszystko staje się jasne.
Cieszy mnie, że zarówno FCI jak i kluby zbanowanych ras, rozsiane w różnych państwach świata, wyrażają oficjalny sprzeciw wobec ingerencji holenderskiego rządu (pod naciskiem aktywistów) w wygląd i wzorzec historycznych ras psów.
Jeżeli tak jak ja, jesteś miłośnikiem psów i nie wyobrażasz sobie funkcjonowania bez czworołapów obok siebie, podpisz petycję!
Niech nasz sprzeciw będzie widoczny!
Nie dajcie sobie wmówić, że ta czy inna rasa jest gorsza, “bo chart biega szybciej, a owczarek szczeka głośniej” – różnorodność ras jest piękna i nie chcemy przecież, by każdy jeden pies wyglądał jak wilk i skończył ostatecznie “wypuszczony na wolność do lasu”.
Nie każdy musi być wielbicielem brachycefalików, co nie znaczy, że ktokolwiek ma prawo decydować o ich eksterminacji, nie interesując się nawet genezą tych ras!
A jeśli kochasz buldogi i boksery – wybierając szczenię, wybieraj mądrze wśród hodowli psów czysto rasowych (rodowody i hodowle zarejestrowane wśród partnerów FCI, czyli dla Polski będzie to ZKwP), zwracając uwagę na badania rodziców. Nie wszystkie schorzenia da się wyeliminować już dziś, ale każdy rzetelny hodowca bada swoje hodowlane psy.
O tym, o jakie badania rodziców pytać hodowców buldogów francuskich pisałam -> tutaj .
"Elitarny Hodowca" vs. Hodowla ZKwP/FCI z założenia statutowego jako działalność "non profit" Na czym polega…
"Czy ten piesek nie ma nóżek?" - czyli dlaczego właściciele mikro piesków noszą je na…
Piesek czy suczka - którą płeć wybrać? (więcej…)
Program hodowlany dla reproduktora - czyli jak ulepszać rasę i jak jej nie szkodzić źródło:…
Paradajsowe marzenia 2023 : pierwsze dzieci Titana - podsumowanie Ostatnie szczenięta z tegorocznych miotów wyjechały…