Był taki czas, gdy wahałam się pomiędzy buldogiem francuskim a boston terrierem.
Obie rasy są piękne i w pewien sposób przypominają mi “mini boksera”.
Jeśli chodzi konkretnie o podobieństwo sylwetki do boksera – wygrywa boston. Zdecydowanie jego proporcje są niemalże identyczne jak te boksera – tyle, że w wersji mini.
Tak więc rozum podpowiadał mi – “Boston terrier”.
Ale buldog francuski… no nie wiem jak to ująć najtrafniej w słowa – ma w sobie “to coś”, za czym wołał głos serca. Ta buldoża głowa – żaden boston takiej nie ma.
Ciężki wybór. Szalę przeważyła jedna kwestia – wariacje kolorystyczne umaszczenia buldoga francuskiego.
Boston jest zawsze pręgowany – od klasycznego pręgowania z wyraźnie kontrastującymi ciemnymi pręgami na jasnym tle, po praktycznie “czarne” – z białymi znaczeniami, które idealnie, jeśli powielają się u każdego osobnika w identyczny sposób.
Można mieć ich 10 pod jednym dachem i będzie to 10 kserokopii.
Nuda.
Buldog francuski to mnogość wariacji kolorystycznych!
Można mieć buldoga niemal czarnego, pręgowanego, rudego, beżowego, z maską lub bez, kremowego, do tego łaciatki – każdy jedyny w swoim rodzaju – a nawet całkiem białe!
Zakochałam się w tym!
Choć trzeba przyznać, że standard rasy FCI dosyć skąpo opisuje te wariacje kolorystyczne… .
Jak wspomniałam, standard rasy FCI rodzaje umaszczenia opisuje bardzo pobieżnie. Europejski standard nie stosuje dodatkowego nazewnictwa w odniesieniu do odmian jednego, uznawanego umaszczenia, tak jak robią to Amerykanie.
Szczerze mówiąc, mam nadzieję, że z czasem ich nazewnictwo wejdzie w życie także w europie. Wszak nie ma nic złego w byciu bardziej precyzyjnym… .
Standard to podstawa.
Ale oprócz niego szalenie istotne są przewodniki sędziowania buldogów francuskich sporządzane dla sędziów przez Krajowe Kluby Rasy.
To co bardzo podoba mi się w opracowaniu Amerykańskiego Klubu Buldoga Francuskiego to jasno nakreślona sędziom zasada:
“Nie ma preferencji co do rodzaju dopuszczalnego umaszczenia”.
I bardzo słusznie – piękny buldog francuski jest piękny bez względu na rodzaj umaszczenia. W końcu każde z nich, przy zachowaniu wytycznych standardu, jest piękne i atrakcyjne.
Nasz europejski standard mówi o widełkach “od jasnego po ciemne pręgowanie”, zaznaczając jedynie, by pręgowanie nigdy nie było jednolicie czarnym kolorem.
Amerykanie jak zwykle zdecydowanie precyzyjniej sklasyfikowali każdy z możliwych wariantów tego umaszczenia, stosując dodatkowe nazewnictwo.
Przede wszystkim, w umaszczeniu pręgowanym chodzi o pręgowanie – zdawać by się mogło oczywistym, ale bywa, że takie nie jest.
Jakiś czas temu świat rozkochał się w “czarnych buldogach” tak mocno, że przez pewien okres na podium stawały w europie tylko buldogi o takim umaszczeniu.
Problem w tym, że gdy zaczęto krzyżować bardzo ciemno pręgowane buldogi ze sobą, powtarzając tą procedurę w kolejnych pokoleniach (niektórzy lubią popadać w skrajności), zaczęły się rodzić buldożki całkowicie czarne – a takie umaszczenie jest dyskwalifikowane z dalszej hodowli.
Sama byłam świadkiem, asystentując ocenę sędziego w ringu buldogów francuskich, jak sędzia nie mogąc doszukać się choćby jednej smużki tła w czarnym umaszczeniu spytał “Proszę pokazać mi gdzie ona ma pręgę?” .
Był foch handlerki “bo to suka ze znanej czeskiej hodowli!” – ale żaden foch w takiej chwili nie wystarcza.
Na szczęście pręga się znalazła i kryzys został zażegnany… .
Dalej, mamy umaszczenie klasyczne pręgowane “brindle” – nazywane tygrysim wzorem – ciemne pręgi na płowym tle, wyraźnie kontrastujące ze sobą.
A także umaszczenie “reverse brindle” – jest przeciwieństwem klasycznego pręgowania (reverse) – ciemny kolor stanowi “tło”, płowy kolor stanowi pręgi.
Jeśli chodzi o całkowicie białe umaszczenie – standard FCI mówi, że jeżeli taki pies/suka miałby zostać dopuszczony do hodowli, konieczne jest pełne dopimentowanie oprawy oczu i nosa (czarne).
Standard obawia się jednak głuchoty, co w XXI wieku nie powinno stanowić takiego problemu, biorąc pod uwagę możliwość wprowadzenia obowiązkowych testów słuchu BAER dla hodowlanych białych osobników.
Pod tym względem Amerykanie są mniej konserwatywni i zdecydowanie częściej można podziwiać białe buldogi w ringach.
Co ciekawe, nawet taka pełna biel, wg standardu rasy jest łaciatością – tyle, że skrajną.
Wspominałam o brakach w nomenklaturze umaszczeń standardu buldoga francuskiego wg FCI?
To jeszcze nic.
Pośmiejemy się, gdy zaczniemy temat buldogów o umaszczeniu “cream”… .
Z tymi kremowymi buldogami, jest pewna zagwozdka w Europie.
Standard – jak wspominałam – dosyć pobieżnie opisuje kolory.
Jest buldog płowy i tyle.
Szczegół drobny, że może być to tak jasny płowy, że prawie biały i tak intensywny, że aż czerwono-rudy.
FCI nie pokusiło się jeszcze o doprecyzowanie nazewnictwa.
Za to hodowcy AKC i CKC owszem – co więcej, w Ameryce Płn. istnieją całe linie hodowlane, oparte wyłącznie na kremowych buldogach, z domieszką płowych.
Są piękne, zgodne ze standardem, pięknie dopigmentowane – ale sprowadzając kremowego buldoga z USA, możemy spotkać się z sytuacją, gdy podczas nostryfikacji rodowodu w ZKwP, opiszą nam jego wielopokoleniową “kremowość” jako zwyczajnie “płowy”.
Póki nie powstanie Klub Buldoga Francuskiego w Polsce, nadzorujący m.in. takie niuanse, będziemy zdani na łaskę i wiedzę osoby rejestrującej naszego psa w kraju, która zdecyduje o tym, czy nasz pies będzie kremowy w dokumentacji czy płowy..
Samą kremowość Amerykanie rozbijają na “light cream” – niemalże biały i “dark cream” – krem właściwy.
Trudno jest też wychwycić faktyczną granicę między “dark cream” a “light fawn”.
Kolor nosa w zasadzie zawsze pozostaje niezmienny, niezależnie od maści buldoga – czarny.
Mniej restrykcyjnie traktowane są buldogi jasnopłowe i kremowe – niemniej to, że dopuszczalne są lekkie rozjaśnienia na nosie nie oznacza, że są one pożądane.
Jakby nie patrzeć, to Amerykanie wiodą prym w kreowaniu wszelakich krzyżówek między rasowych – robią to albo w celu stworzenia hybrydy, którą promują jako nową, cudowna rasę (doodle-srudle itp.), albo w celu uzyskania nowych odmian barwnych znanych już ras.
Purebred? Niekoniecznie jest dla wszystkich hodowców wartością.
Wolność w kreowaniu, wychodzenie poza standardy bywa ważniejsze – a przede wszystkim bardziej dochodowe.
Nawet za cenę wprowadzenia do populacji nowych chorób, często ciężkich powikłań związanych genetycznie z konkretnym umaszczeniem jak: merle, lilac czy blue mouse.
Oczywiście – takie praktyki są nieetyczne i nie są akceptowane przez FCI i AKC.
Miewam zapytania – “czy będzie Pani mieć miot niebieskich buldożków?”
Nie, nie będę. Tak długo, jak długo umaszczenie to będzie uznawane przez FCI za dyskwalifikujące z hodowli!
Ochrona czystości psów rasowych jest niesłychanie ważna. Pies rasowy to dorobek kulturalny ludzkości. Dlatego do wszelkich modyfikacji standardów ras, największe organizacje kynologiczne świata – jak FCI czy AKC – podchodzą bardzo konserwatywnie.
I słusznie.
Nikt nie zabroni Wam kupić buldoga o niestandardowym umaszczeniu, z hodowli spoza FCI.
Tak samo, jak nikt nie zabroni ludziom kupowania buldożków z wielkich pseudo hodowli, gdzie psy utrzymywane są w tragicznych warunkach.
To do Was należy decyzja.
To do Was należy decyzja czy chronicie i wspieracie rozwój historycznej rasy czy dokładanie cegiełkę do procederów na ogromną skalę, ukierunkowanych jedynie na zysk.
"Elitarny Hodowca" vs. Hodowla ZKwP/FCI z założenia statutowego jako działalność "non profit" Na czym polega…
"Czy ten piesek nie ma nóżek?" - czyli dlaczego właściciele mikro piesków noszą je na…
Piesek czy suczka - którą płeć wybrać? (więcej…)
Program hodowlany dla reproduktora - czyli jak ulepszać rasę i jak jej nie szkodzić źródło:…
Paradajsowe marzenia 2023 : pierwsze dzieci Titana - podsumowanie Ostatnie szczenięta z tegorocznych miotów wyjechały…