Jak to jest z tymi pogryzieniami, czyja to faktycznie wina i czy każdy pies jest skłonny do zaatakowania człowieka (dziecka!) w takim samym stopniu?
Czy zakaz posiadania pewnych ras psów okaże się panaceum na wypadki pogryzień dzieci przez psy? Jak przewidywać i zapobiegać takim wypadkom ?
Polską po raz kolejny wstrząsnęła informacja o śmiertelnym pogryzieniu dziecka przez psa. Zginął 12-letni chłopiec i wszyscy się zastanawiają czyja to wina i czy tragedii można było uniknąć?
Po raz kolejny rozpoczęły się debaty o tym “czy należy wprowadzić zakaz posiadania pewnych ras psów?”
Rozlewa się właśnie fala społecznego hejtu na psy ras “uznawanych za agresywne”, mimo iż de facto (jak często w takich sytuacjach bywa) atakujące psy nie posiadały rodowodów, były więc miskami w typie rasy amstaff, nieznanego pochodzenia.
Każdy kto miał styczność z Astem (American Stafforshire Terrier) wie jak czułe i wylewne są to psy. Niemniej – silne i pewne siebie.
Obrońcy TTB (Terriery typu bull) próbują ratować wizerunek swoich ukochanych ras – czasem niestety pisząc bzdury.
Niestety, pomimo tak licznych tragedii z udziałem psów, do naszego społeczeństwa nie dociera informacja, że nie każdy pies reaguje w ten sam sposób. I nie każdy gryzie tak samo… .
Na przykład – czytałam sobie dzisiaj, że “przecież każdy pies może ugryźć” i że “żaden pies nie rodzi się zły, tak jak żaden człowiek nie rodzi się zły“.
Ja rozumiem emocje, bo jak to zwykle po tak strasznej tragedii jak śmierć dziecka, społeczeństwo prześciga się w hejtowaniu każdego większego psa. I rasa tu już naprawdę dla niektórych nie ma znaczenia, skoro dochodzi do sytuacji, gdy od “bestii” wyzywane są wesoło spacerujące, bogu ducha winne boksery.
Jak to jest z tymi pogryzieniami, czyja to faktycznie wina i czy każdy pies jest skłonny do zaatakowania człowieka (dziecka!) w takim samym stopniu?
Niedopilnowanie – to wina, jaką obarczony jest każdy opiekun, którego pies pogryzł człowieka/innego psa.
Drugą sprawą jest nabywanie psów z nierzetelnych źródeł – mówiąc wprost kupowanie psów w typie rasy, nie posiadających udokumentowanego, rzetelnego pochodzenia (rodowód ZKwP/FCI), ze źródeł dalece odbiegających od tych, jakie są wymagane dla zarejestrowanych hodowli ZKwP i po rodzicach bez wymaganych testów psychicznych, zdrowotnych, etc.
“Bo taniej”.
Nie wiem co zaszło w domu, do którego 11 chłopiec przyprowadził swojego rok starszego kolegę, gdy dwa psy w typie amstaffa rzuciły się na 12-latka. Wiadomo, że nie było w tym momencie nikogo dorosłego w domu.
Czytając tę informację, przeszedł mnie lodowaty dreszcz po plecach – “czy moje dzieci wiedzą, że pod nieobecność dorosłych nie wolno przyprowadzać kolegów do domu?”
Mieliście kiedykolwiek sytuację, że wasza pociecha zaprosiła do domu kolegę z sąsiedztwa, a wy nawet o tym nie wiedzieliście (byliście zajęci czymś w garażu lub w kuchni)? Ja miałam – niestety.
Do tego dodam, że jeśli chodzi o sytuację, z którą ja miałam do czynienia, najbardziej zelektryzowało mnie wtedy to, że oprócz faktu, że do domu pełnego psów, weszło obce dziecko pod moją nieobecność, to niestety rodzice tego dziecka, uświadamiani przeze mnie, co mogłoby się stać i by na przyszłość sprawdzali czy jestem obecna w domu, gdy ich pociecha przychodzi w odwiedziny – przyjęli tę informację bardziej z fochem, niż przejęciem.
Jestem w stanie upilnować moje stado psów na mojej posesji, kontroluje przy tym moje dzieci – ale chyba nikt nie byłby w stanie kontrolować obcych dzieci beztrosko wchodzących na posesję, z każdego możliwego frontu.
A niestety mając psy, nierzadko zmuszeni jesteśmy myśleć nie tylko za nie i za nasze dzieci, ale jak się okazuje także za sąsiadów i ich pociechy.
Jedyne co pozostaje w takiej sytuacji (dosyć rozpaczliwej) – to uświadamianie przede wszystkim własnych dzieci – “nasze psy są kochane, ale zawsze jeśli chcesz przyprowadzić kolegę, musi być ktoś dorosły w domu, bo mogą coś źle zrozumieć i stanie mu się krzywda“.
Jak małe dziecko jest w stanie zrozumieć taki komunikat? Po tym niemiłym incydencie w moim domu, przeprowadziłam gruntowną rozmowę z moimi synami na temat psów i bezpieczeństwa. Mój 6 latek rozumie to doskonale. O 9 latka śpię spokojnie.
Dlatego wielka szkoda, że 11-letni chłopiec nie zdawał sobie kompletnie sprawy, że jego ukochane psy mogą zrobić krzywdę jego koledze.
Kwestia nieprzewidywalności zachowań dzieci i reakcji psów na te zachowania to główna przyczyna wypadków z pogryzieniami przez psy.
Ale czy każdy pies, każdej rasy będzie tak samo skłonny do tego by rzucić się z zębami w kierunku obcego człowieka, tym bardziej dziecka?
Ja również jestem miłośniczką TTB i potężnych, mądrych, stróżujących molosów jak cane corso czy rottweiler. Marzy mi się, że kiedyś do mojego stada dołączy przedstawiciel którejś z tych ras .
Boksery to piękne psy, które u laików budzą respekt, ale prawda jest taka, że nie stanęłyby na przeszkodzie intruzowi, który wtargnąłby na naszą posesję – no chyba, że jako “stanięcie na przeszkodzie” policzymy im przepychanki o to, który będzie pierwszy w kolejce do głaskania.
Boksery są terytorialne, potrafią szczekać i robić niezłe “show” pod bramą posesji, niemniej są to psy niesamowicie życzliwie i entuzjastycznie nastawione do obcych ludzi. Co bywa irytujące, jeśli oczekujemy od nich stróżowania w pełnym tego słowa znaczeniu.
Ale nie każdy pies jest taki. Są rasy słynne ze swojej powściągliwości i nieufności wobec obcych, przy jednoczesnym całkowitym oddaniu własnej rodzinie.
Z takiego oddania i perfekcyjnego stróżowania słyną od zawsze m.in. rottweilery. Są to psy wyjątkowo inteligentne i mądre, a przy tym bardzo odważne i zdecydowane, jeśli chodzi o podejmowanie kroków mających na celu obronę rodziny. Możesz wejść w towarzystwie właściciela rottweilera na jego posesję, zostaniesz obwąchany przez psa lub zupełnie zignorowany. A gdy zapomnisz się i wejdziesz na tę samą posesję bez obecności właściciela (bo ten np. wszedł do domu) to ten sam pies, który wcześniej cię ignorował, teraz ugryzie cię bez najmniejszego ostrzeżenia.
Ta cecha, sprawiająca, że rottweiler to nie tylko “jazgoczący straszak na intruzów”, a prawdziwy stróż, była też przyczyną wielu, wielu okropnych tragedii w latach 90-tych, gdy co chwilę słyszeliśmy o nowym wypadku zagryzienia dziecka przez psa.
Rottweilery przeżywały wtedy “boom modowy”, ludzie rzucili się na nie, kupując rodowodowe (a częściej te tańsze, bez rodowodów) uważając, że ich sława “dobrego stróża” oznaczać musi, że to taki “samoobsługowy pies, niczym Szarik, tyle że o budowie molosa“.
I tu zahaczamy o sedno problemu – większość społeczeństwa niestety nie rozumie i nie próbuje zrozumieć natury poszczególnych ras psów. Ludzie kreują w swojej głowie wizję psa, takiego jakim chcieliby by był, błędnie zakładając, że “husky to taki Szarik północy” albo że “pitbull czy rottweiler to oryginalnie wyglądający Szarik“.
Duże jest też “ciśnienie” właścicieli i miłośników tych wspaniałych ras, by przedstawiać je jako “nany dog” – psy nianie do dzieci, którymi de facto potrafią być.
Dobrze, że jest grupa ludzi usiłujących zrównoważyć falę nienawiści, jaką kieruje społeczeństwo wobec tych psów. Jest tylko jedno “Ale” – mianowicie, brak świadomości wśród właścicieli tych psów (a w szczególności bardzo mała świadomość wśród posiadaczy psów w typie tych ras! ), że są to psy, które choć z sercem na ramieniu dla członków swojej rodziny, to wobec obcych potrafią być bezwględne i bardzo zdecydowane w czynach.
I tu konkretnie – NIE KAŻDY PIES, NIE KAŻDEJ RASY będzie tak bezwzględny i tak zdecydowany w sytuacji, którą uzna za konieczną obrony rodziny.
Słyszałam także opowieści o amstaffach tak mocno zżytych ze “swoim” dzieckiem (ludzkim), że gdy po latach pojawiało się młodsze rodzeństwo, dochodziło do ataków na to młodsze, gdy tylko próbowało pchnąć starszego (choćby i w zabawie). Nie każdy pies będzie mieć skłonności do takich “fiksacji” – to bez dwóch zdań. Są rasy, które są silnie zżyte z rodziną i którym jednocześnie z wielkim trudem przychodzi akceptacja “nowego” w rodzinie, a są też takie rasy psów, które pomimo dużego przywiązania do rodziny, są otwarte na nowych ludzi.
Mam ten spokój ducha, że obcy w stadzie moich bokserów, może zostać co najwyżej podrapany lub przewrócony. Gdyby nawet doszło do sytuacji, gdy któryś z bokserów zdecydowałby się ugryźć, wiem, że będzie gryzł tylko po to, by zmusić intruza do wycofania się. To zupełnie zmienia postać rzeczy i skalę zagrożenia wobec życia. Psy rasy bokser odstraszają – psy rasy rottweiler czy TTB, gdy atakują – robią to na 100% i najczęściej nie odpuszczają.
Dlatego owszem – “każdy pies może ugryźć”, ale nie każdy pies gryzie, żeby zabić.
I o tym należy pamiętać.
Prawdopodobnie jest to też główny hamulec, który powstrzymał mnie jak dotychczas przed dołączeniem do mojego stada psów, psa rasy bardziej zdecydowanej jak rottweiler, cane corso czy dogo argentino (do których szczerze wzdycham).
Ta świadomość, że mając takiego psa i małe dzieci – TRZEBA mieć oczy dookoła głowy dwa razy bardziej, niż zwykle…
Życie już mi pokazało, że można być bardzo czujnym i odpowiedzialnym, co nie znaczy, że reszta społeczeństwa zachowuje taką sama czujność w stosunku do swoich pociech lub że niektórym po prostu brakuje świadomości, że pies to potężne zwierzę i choć beztrosko i czule zajmuje się moimi dziećmi, zupełnie inaczej może zachować się w stosunku do obcego dziecka (nawet takiego, które odwiedza dom regularnie!).
“Każdy pies może ugryźć”. A zastanawialiście się kiedykolwiek nad konsekwencjami ugryzienia przez pit bulla a konsekwencjami ugryzienia przez yorkshire terriera? To skrajne różnice, wiadomo, z których największy laik zdaje sobie sprawę.
Mało kto jednak zdaje sobie sprawę, że nawet między psami ras podobnych gabarytowo występują dosyć spore różnice w okazałości uzębienia.
I tak, od razu powiem, że chyba największy kontrast wystąpi przy zestawieniu rasy brachycefalicznej z rasą dolicho lub mezofaliczną.
Brachycefaliczna budowa głowy psa i charakterystyczny przodozgryz, chcąc nie chcąc, niesie pewne uwstecznienie w rozwoju zębów. Oczywiście, jako hodowcy pilnujemy, by uzębienie naszych psów było jak najokazalsze i kompletne, mimo to, nie da się nie zauważyć, że żaden bokser nie posiada takiego uzębienia jak dogo argentino czy owczarek niemiecki. Tego nie da się przeskoczyć i jest cechą rasy.
Dlatego też, gdy myślę sobie o tym, co by się stało, gdyby z jakiś względów mój pies zaatakował człowieka pod moją nieobecność, to poza wyjątkiem, gdy atakowanym byłby złodziej lub inny złoczyńca, wolę by atakującym psem był bokser, niż pies o “stalowych szczękach”.
Podsumowując – nie, to nie jest wszystko jedno, jaki pies atakuje człowieka.
I nie, nie każdej rasy pies, mógłby zachować się podobnie w tej samej sytuacji – zakładając te same wychowanie i socjalizację.
Mówiąc brutalnie i wprost – są rasy psów, nad którymi musimy panować i czuwać bardziej. Z jednej strony dają nam poczucie bezpieczeństwa, jako wspaniali stróże, z drugiej jednak wymagają perfekcyjnego zorganizowania na co dzień i zdolności do przewidywania nieprzewidywalnego.
Czy to oznacza, że społeczeństwo ma prawo do hejtu wobec ras stróżujących i obronnych (głownie TTB), tylko dlatego, że mogą ugryźć?
Czy to oznacza, że lekiem na całe zło będzie zakaz posiadania pit bulli, amstaffów, bull terrierów, rottweilerów, cane corso, dogo argentino i wszelkich ras, jakie wystraszony laicki tłum uzna za “niebezpieczne”?
Absolutnie nie.
Wiele z tych psów, także tych, które dopuściły się pogryzień na ludziach, to bardzo dobre psy rodzinne.
Problem z reguły nie tkwi w samym psie, a w braku świadomości, jakie konsekwencje i odpowiedzialność wiążą się z faktem posiadania nieustraszonego, pewnego siebie stróża.
Problemem myślę że w dużej mierze może być brak świadomości, kim w oczach amstaffa czy rottweilera jest nasze dziecko, a kim jest dziecko sąsiada.
Dla psów niektórych ras – jedno i drugie będzie dzieckiem. Dla psów innych ras – będzie widoczna silna granica w postrzeganiu jednego i drugiego.
Tego społeczeństwo nie potrafi zrozumieć.
Problem oczywiście potęgują ludzie, nabywający psy o tak złożonym charakterze z “niepewnych źródeł” – nabywając psy bez rodowodu lub z “rodowodem” nowopowstałych klubików, który nie jest żadnym rzetelnym dokumentem pochodzenia psa.
Czy to przypadek, że do wypadków dochodzi najczęściej ze strony psów nieposiadających udokumentowanego pochodzenia (rodowód ZKwP/FCI)?
Jedną kwestią jest nieznane pochodzenie psów w typie tych ras, a drugą, równie istotną jest kwestia przygotowania właścicieli do posiadania psa o takim charakterze i ich świadomość dotycząca sprawowania nad nim opieki.
Niestety, ale zupełnie inaczej wygląda zakup psa za kilka tysięcy złotych z legalnej hodowli – szczególnie psa rasy stróżującej, a zupełnie inaczej to wygląda, jeśli ludzie nabywają psa wyciągniętego z obory, albo odkupują “adoptują”, bo ktoś chciał się pozbyć z powodu “alergii”.
Ocieplanie wizerunku ras uznawanych za “groźne”, może i według niektórych ważne, ale moim zdaniem jeszcze ważniejsze jest uświadamianie ludzi, by mając takiego psa, myśleli nie tylko za niego i swoje dzieci, ale i za całe (niestety dosyć ociemniałe pod względem podejścia do psów) społeczeństwo.
“Żaden pies nie rodzi się zły, tak jak ludzie nie rodzą się źli” – tłumaczy pewna osoba, próbując ratować reputację “psów ras uznawanych za agresywne”. Czy aby na pewno?
Bardzo to piękna, acz utopijna i naiwna wizja świata, w którym każdy z nas rodzi się dobry jak aniołek i tylko nasze doświadczenia mogą nas zranić tak mocno, że zmienimy się w potwory.
Zdaje się, że Disney kreuje takie wizje świata.
Niemniej zagłębiając się nieco w socjologię, odkryć możemy ze zgrozą, że niektórzy ludzie rodzą się jako bestie. Z ich psychiką od początku jest coś “nie tak”, choć nierzadko przez lata udaje się im to maskować. Mimo braku traumatycznych przeżyć, w pewnym momencie swojego życia zaczynają popełniać okropne zbrodnie, których przyczyny najczęściej sami nie potrafią wyjaśnić.
W świecie zwierząt jest dokładnie tak samo.
Wśród psów również trafiają się osobniki zupełnie niezrównoważone, mimo standardowej socjalizacji i opiece, są nieprzewidywalne w swoich zachowaniach i przez to niebezpieczne.
“Pies psychopata” jest równie realny jak człowiek psychopata.
I absolutnie – występowanie tak silnych zaburzeń nie jest skorelowane z żadną z konkretnych ras psów.
Nie należy tu mylić pogryzień, które są wynikiem niedopilnowania opiekunów czy zuchwałości intruzów – a tych, które nie mają żadnych sensownych podstaw, które występują w różnych sytuacjach, nieprzewidywalnie.
O niezrównoważonych, agresywnych osobnikach słyszałam zarówno wśród ras tak miło kojarzonych jak cockel spaniele, ale także wśród shar pei, border collie i podejrzewam, że w całej historii każdej z ras dopatrzeć i doszukać możnaby się było choć jednego przypadku przedstawiciela mającego psychopatyczną “złą” naturę.
Także, pomimo złociutkich chęci, by przestawiać nasze ukochane psy tylko w różowych barwach, trzeba uzmysłowić sobie, że niektóre psy nadają się jedynie do uśpienia.
Gdzie jest ta granica i kto o tym powinien decydować?
Najczęściej, nie mogąc pogodzić się z prawdą (i mając od niedawna dostęp do specjalistów) właściciele agresywnych psów decydują się na kontakt z behawiorystami.
To tacy ludzie, pracując indywidualnie z trudnym psem, mogą pomóc w ocenie, czy problem psa leży w środowisku czy w psychice psa i na ile ten problem ta się rozwiązać.
Dla mnie osobiście, absolutną granicą są przejawy agresji, szczególnie w stosunku do dzieci.
Nie mogłabym w spokoju oddychać, gdybym miała choć cień podejrzenia, że którykolwiek z moich psów, mógłby z jakiś względów rzucić się na moje lub cudze dziecko – podkreślę rzucić się, a nie jedynie “odgryść” czy burknąć w celu odstraszenia.
Na szczęście bokser generalnie nie ma tendencji “morderczych” – nawet podczas agresywnych konfrontacji z innymi psami jego celem jest jedynie odstraszenie, prezentacja siły, podporzątkowanie. Nigdy ukatrupienie.
Za co tę moją ukochana rasę najbardziej cenię.
Jeszcze raz, słowem zakończenia, gorąco apeluję – podczas planowania zakupu psa, szczególnie psa rasy “uznawanej za agresywną” powinniśmy tak rozplanować budżet, by kupić mądrze – psa rasowego z udokumentowanym pochodzeniem (rodowód ZKwP/FCI), z dobrej hodowli, gdzie psy są badane pod katem zdrowotnym i psychicznym i gdzie hodowca uświadamia przyszłych Nabywców w kwestii opieki nad takim psem.
Jak bardzo jest to istotne – ostatnia tragedia jest kolejnym komentarzem na ten temat.
Na psach nie warto oszczędzać. Promocje i okazje są dobre w Lidlu.
A jeśli chodzi o żywe zwierzęta, szczególnie tak potężne, dobrostan ich hodowli i autentyczność ich rasowości są fundamentem bezpieczeństwa naszego i naszych dzieci.
"Elitarny Hodowca" vs. Hodowla ZKwP/FCI z założenia statutowego jako działalność "non profit" Na czym polega…
"Czy ten piesek nie ma nóżek?" - czyli dlaczego właściciele mikro piesków noszą je na…
Piesek czy suczka - którą płeć wybrać? (więcej…)
Program hodowlany dla reproduktora - czyli jak ulepszać rasę i jak jej nie szkodzić źródło:…
Paradajsowe marzenia 2023 : pierwsze dzieci Titana - podsumowanie Ostatnie szczenięta z tegorocznych miotów wyjechały…