O Jolly Egg usłyszałam po raz pierwszy od Marty – która jest hodowcą Stafforshire Bull Terrierów ( Avia Cerasis ). Staffik swoim temperamentem przypomina boksera, więc czasem wymieniamy między sobą patenty na rozładowanie nadmiaru energii u psów. I Jolly Egg jest zdecydowanie jednym z lepszych!
Od jakiegoś czasu czułam obowiązek pochwalenia tego wynalazku, ale brak czasu zmuszał mnie do przekładania momentu publikacji wpisu. Dzisiaj jednak, natrafiłam na publikację innego bloga, gdzie krytykowano Jolly Egg – i czara goryczy się przelała. 😀
Zarzucano tej jajowatej piłce, że jest mało atrakcyjna, bo mały jack russel terrier nie chciał się nią bawić – nigdy nie spróbował. No właśnie… NIGDY NIE SPRÓBOWAŁ! I tu jest “pies pogrzebany”. 😉
Z Jolly Ball, tak jak z większością zabawek jest tak, że nie wystarczy kupić i położyć na środku ogródka by pies zaczął się nią bawić. Pies jak małe dziecko – nie czyta instrukcji obsługi i często nie ma bladego pojęcia, do czego przedmioty służą. Wystarczy jednak mu to pokazać, by zakochał się w nowej zabawce do szaleństwa.
Zasada działania jest banalnie prosta – piłka ma kształt jaja, zatem toczona przed sobą ma nieprzewidywalną trajektorię ruchu, “ucieka” psu (stąd zapewne druga nazwa funkcyjna “Running Egg). Psy bardzo nakręcają się faktem “ucieczki” przedmiotu i nieustannie je popychają do przodu. Poza tym, również ze względu na jajowaty kształt, pies nie jest w stanie pochwycić piłki w pysk, tak by ją nosić. Oczywiście próbuje – ale ostatecznie piłka wyślizguje mu się z pyska i ucieka… . 🙂
No to lepiej uwierz! Jolly Egg wykonana jest z naprawdę twardego materiału, przypominającego plastik z domieszką jakiś włókien. Jest pusta w środku i dosyć ciężka. Słabo nadaje się do rzucania, poza tym, obawiałam się zawsze, że rzucona na betonową nawierzchnię pęknie, dlatego raczej tego unikam. Moi znajomi stwierdzili kiedyś, że ich owczarek niemiecki na pewno by ją pogryzł, tak jak wszystkie inne zabawki. Moja bokserka również jest eksterminatorem wszystkich piłek, frisbee, koziołków etc. niemniej Jolly Egg, pomimo trwającego nieprzerwanie od dwóch lat maltretowania ma jedynie zarysowania na powierzchni, nic więcej. I nie znam nikogo, kto posiadałby psa potrafiącego ją zniszczyć… .
Bardzo dobrze, jeśli zadajesz sobie takie pytanie. Tak jak małe dzieci powinny się bawić zabawkami pod okiem rodziców, tak samo powinieneś czuwać, gdy Twój pies bawi się samodzielnie czymkolwiek. Generalnie sama piłka Jolly Egg nie zrobi psu krzywdy. Problem może jednak powstać w momencie, gdy nasz czworonożny podopieczny nie będzie potrafił powiedzieć zabawie “DOŚĆ”, forsując się do granic możliwości. Moja bokserka ma kompletnego bzika na punkcie Jolly Egg (i paru innych rzeczy 😉 ) i będzie się nią bawić, choćby miała się czołgać za nią.
Jeżeli Twój pies również jest friq’iem, to Ty musisz kontrolować czas trwania zabawy i przerywać ją, gdy pies ewidentnie nie ma już siły.
W komentarzach na Zooplusie spotkałam się z oskarżeniem, że zabawa tą piłką spowodowała zwyrodnieniowe zapalenie stawów u jakiegoś psa… ale logika tego stwierdzenia jest taka sama, jak gdyby powiedzieć, że spacery powodują dysplazję. Jeżeli jakieś zwierzę ma predyspozycje genetyczne do wystąpienia danego schorzenia to zadaniem właściciela jest, by nie dopuszczać do przeforsowania organizmu. A chcąc sprawdzić czy nasz pies ma predyspozycje do pewnych chorób czy nie, należałoby się zagłębić w rodowód psa i sprawdzić wyniki badań jego przodków.
Swoją Jolly Egg zakupiłam na ZOOPLUS.PL, gdzie występuje pod nazwą RunningEgg, ponad dwa lata temu. Wtedy sądziłam, że jak na piłkę to dość kosztowny wydatek (niecałe 80zł). Po dwóch latach jej użytkowania stwierdzam jednak, że warta jest swojej ceny. 😉 Gdyby przymknąć oko na rysy powstałe wskutek intensywnego gryzienia i furiackiego drapania, można by rzec “jak nowa”. 😀
Z wad mogę wymienić tylko jedną – pies bawiący się Jolly Egg (a już w szczególności pies o brachycefalicznej głowie, jakiej właścicielem jest bokser) ślini najpierw piłkę, następnie otacza ją w ziemi, by w efekcie końcowym mieć na całej głowie błotno-ślinową maseczkę. Na pocieszenie – zimą, gdy spadnie śnieg problem nie występuje. 🙂
ZALETY: WADY:
– Pies bawi się samodzielnie; – zabrudzenia
– Piłka jest niezniszczalna; – cena
– Nieprzewidywalny ruch piłki
podkręca psa do pościgu;
-Pies nie szuka “twórczych” zajęć
na ogródku na własną rękę 😉
Oczywiście, nie sugeruję, by kontakt z właścicielem zastępować JollyEgg, które to zwalnia nas z obowiązku uczestniczenia w zabawie. Psia psychika bardzo potrzebuje kontaktu z człowiekiem, a najlepszą jego formą jest wspólna zabawa (dog frisbee, przeciąganie sznurem, rzucanie piłką) i szkolenie! Niemniej, szczególnie właściciele wyjątkowo energetycznych ras (bordery, staffiki, boksery, wszelakie terriery etc.), które potrzebują zdecydowanie więcej uwagi niż “normalny pies”, będą mogli odetchnąć z ulgą, wiedząc, że pupil pozostawiony sam na ogródku bawi się ukochaną piłką, zamiast siać spustoszenie. 😉
"Elitarny Hodowca" vs. Hodowla ZKwP/FCI z założenia statutowego jako działalność "non profit" Na czym polega…
"Czy ten piesek nie ma nóżek?" - czyli dlaczego właściciele mikro piesków noszą je na…
Piesek czy suczka - którą płeć wybrać? (więcej…)
Program hodowlany dla reproduktora - czyli jak ulepszać rasę i jak jej nie szkodzić źródło:…
Paradajsowe marzenia 2023 : pierwsze dzieci Titana - podsumowanie Ostatnie szczenięta z tegorocznych miotów wyjechały…