Kontynuując temat “Co to właściwie znaczy “suka hodowlana” ?” , chcę poruszyć debatę nad przedstawionym przeze mnie pkt. drugim, jaki jest zawarty w Regulaminie Hodowli Psów Rasowych ZKwP:
2. otoczenie opieką posiadanych psów, zapewnienie im higienicznych warunków utrzymania i należytą pielęgnację,
właściwe żywienie, ochronię przed przypadkowym kryciem, poddawanie szczepieniom ochronnym,
utrzymywanie tylko takiej liczby psów, którym jest się w stanie zapewnić dobre warunki egzystencji.
Więc od początku…
Ostatnimi czasy pogłębia się moda na “Bio, organic, eko” i zauważalny jest wzrost tzw. świadomości konsumenckiej. Wiąże się to z wysokimi wymogami konsumentów, co do sposobu uprawy roślin oraz chowu zwierząt.
Zauważyłam, że wiążę się to również z większą wrażliwością na to, w jakich warunkach hodowane są zwierzęta towarzyszące (“do towarzystwa człowieka”).
Niestety, dobre chęci czasem wyprzedzają zdrowy rozsądek i odnoszę wrażenie, że brak różowej podusi pod dupką pieska na zdjęciu, oznaczać będzie niedługo znęcanie się nad zwierzętami, a w konsekwencji dla hodowcy – wirtualny lincz.
Dla jasności dodam, że nie mam nic do piesków na różowych kocykach – też uważam, że to słodkie. Chodziło o wymowną metaforę… 😉
A wracając do tematu – niechęć do dużych hodowli, zwanych dalej kennelami, jest moim zdaniem następstwem afer z pseudo hodowlami, które były mocno nagłaśniane przez ostatnią dekadę.
Trauma pseudo-hodowli, takim określeniem nazywam obecny bardzo wysoki poziom wyczulenia społeczeństwa, na warunki bytowe zwierząt hodowlanych. Cieszy mnie, że coraz więcej osób ma obiekcje przed zakupem szczenięcia z podejrzanego źródła.
Mam wrażenie, że w przeciwieństwie do lat z początku stulecia, mało jest obecnie osób, które chwaliłyby się tym, że kupiły “rasowego psa bez rodowodu” za 300zł, zapchlonego, zarobaczałego i wychudzonego, z hodowli mieszczącej się w starej szopie.
A pamiętam czasy, gdy tzw. “hodowcy” sprzedawali szczenięta na chodnikach, czasem trzymając również na smyczy ich matkę, celem prezentacji – “ona ma rodowodowych rodziców”.
A dlaczego Waćpan nie jest zrzeszony w Związku Kynologicznym w Polsce (btw. jedynej organizacji należącej do F.C.I. – dzięki czemu rodowody ZKwP są niepodważalnym dokumentem kynologicznym i są respektowane na całym świecie)?
I tu zwykle rozpoczynał się prawdziwy kunszt bajkopisarstwa i legend PRLu. Historyjki miały na celu przekonać konsumenta, iż ZKwP to zeskorupiały, archaiczny organ, który np. każe usypiać 7 i kolejne szczenię w miocie lub że dyskwalifikuje sukę z hodowli za łatkę nie w tym miejscu, co przewiduje wzorzec (co jest nieprawdą).
Z kolei po pierwszym dziesięcioleciu XXI w. nastąpiła era-afera, z pseudo-hodowlami prowadzonymi na ogromną skalę w roli głównej.
Reporterzy i wolontariusze różnych towarzystw zaczęli ujawniać makabryczne warunki w jakich trzymane były “pieski za 300zł”. W starych oborach, szopach i piwnicach, trzymane w małych kennel klatkach (zwykle używanych w warunkach domowych, jako miejsce na legowisko dla psa) trzymane były psy całodobowo. Wszelkich ras, zależnie od mody.
Zdarzały się też afery z pseudo-hodowlami, których właściciele byli członkami ZKwP.
Ja do dziś pamiętam zdjęcia z interwencji w jednej z takich pseudo-hodowli yorków w Łomiankach k. Warszawy- były gorzej oblepione własnym g*wnem niż nie jedna świnia w chlewie… .
Niestety to prawda i bardzo przykra wiadomość dla wszystkich prawdziwych kynologów tworzących naszą organizację. Ale cóż, mimo monitoringu jaki prowadzą oddziały ZKwP w całej Polsce, zdarzały się historie, że ta sama suka potrafiła rodzić w jednym roku miot z rodowodami ZKwP, który był zgłaszany oraz miot “na lewo”, o którym Związek dowiadywał się po czasie, drogą pantoflową… .
Niestety, dla niektórych ludzi liczy się tylko moneta, a i chętnych na “pieski spod lady” nie brakowało.
Wyszło na jaw również kilka dużych afer, gdzie członkowie ZKwP, posiadali zadbane psy z uprawnieniami ZKwP oraz jednocześnie psy trzymane w piwnicach, pochodzące od rodziców z uprawnieniami, ale same rozmnażane bez uprawnień.
I jak łatwo się domyśleć, psy pokazujące się na wystawach, muszą być zadbane i w dobrej kondycji, z kolei te nie oceniane przez nikogo, mogą żyć w warunkach przywołujących o mdłości.
Takie hańbiące kynologię postępowania przysporzyły pogorszeniu opinii na temat hodowli psów ogólnie.
Ponieważ każdy kij ma dwa końce, nasz ma jeden w postaci pseudo hodowli, eksploatujących zwierzęta do granic ich możliwości oraz drugi w postaci hodowców, których ja nazywam “hodowcami różowych podusi” – posiadających zwykle tylko jedną sukę, z którą śpią w łóżku, a mioty szczeniąt pojawiają się tzw. okazjonalnie.
I w zasadzie nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że najwięcej do powiedzenia w sprawie hodowli mają właśnie tak mało doświadczeni ludzie. Sieją w przestrzeni internetowej bzdury, często oczerniając wszystkich hodowców jakich tylko znają, jak gdyby próbowali w ten sposób uczynić z siebie jedyny możliwy autorytet w dziedzinie.
I tak, internauci szukający porad, z jakiej hodowli kupić psa mogą przeczytać, iż należy unikać hodowli której ogłoszenia o szczeniętach “wiszą” często na portalach ogłoszeniowych.
Ich zdaniem, posiadanie więcej niż jednego miotu rocznie jest znęcaniem się nad psami (kilku miotów rocznie od różnych suk oczywiście).
A teraz omówię obie skrajności w dziedzinie hodowli psów rasowych oraz mam nadzieję, zmuszę Was do rozważań, czym prawdziwa praca hodowlana faktycznie powinna być.
Wszystkie psy hodowlane są dla dobrego hodowcy tymi ukochanymi.
Chciałabym zwrócić Waszą uwagę na pewien niuans, mianowicie chodzi o różnicę priorytetów, jakie przyświecają konkretnym hodowcom psów rasowych.
Jak wiadomo, pies rasowy to termin, kryjący w sobie podział jednego gatunku pod względem morfologicznym, anatomicznym i psychologicznym przewyższający niejednokrotnie różnice międzygatunkowe.
Co za tym idzie – w zależności od naszych upodobań, możemy posiadać skrajnie różne psy i co ważniejsze – uprawiać najróżniejsze “psie sporty” wraz z czworonogami.
Oprócz dyscyplin ściśle związanych z użytkowością danej rasy, takich jak: myślistwo (próby pracy), obrona (IPO), wyścigi chartów (licencje torowe), psie zaprzęgi (licencje psa zaprzęgowego) oraz próby pracy psów pasterskich (testy HWT TS i CS), istnieją dyscypliny odbiegające od podstawowej użytkowości psa, mające na celu doskonalenie więzi człowieka z psem. Są nimi : Fly ball, dog frisbee, dock diving, agility, dog dance, obedience itp., gdzie im lepsza więź człowieka z psem, tym lepsze wyniki.
Podczas luźnej rozmowy “między nami hodowcami” wyszło na jaw, że zupełnie inne priorytety będzie mieć osoba z ambicjami na sukcesy w np. obedience i inne osoba z ambicjami na stworzenie własnej linii ukochanej rasy.
Odniosłam także wrażenie, że mur niezrozumienia został postawiony od strony osób zaangażowanych w pracę ze swoim “jedynym ukochanym psem”.
Dlaczego? Może dlatego, że osobie, która spędza praktycznie 24h/dobę z psem, nieustannie z nim pracując, trudno jest zrozumieć, że można posiadać psy i nie zajmować się ich umysłem nieustannie…?
Nie da się przecież posiadać 30 psów, i chodzić z nimi wszystkimi do parku na smyczy, by rzucać im piłeczkę czy frisbee. Nie da się też z całą trzydziestką spać w jednym łóżku (no może z yorkami dałoby radę…).
A w myśleniu niektórych ludzi inna niż taka organizacja życia z psami nie mieści się w ich pojęciu dobrostanu psa.
Tak jakby rzucanie piłki czy frisbee kilku psom (po kolei lub grupowo) na ogrodzonym wybiegu, będącym częścią własnej posesji, zamiast rzucania tej piłki/frisbee jednemu psu w parku pod blokiem było czymś niepojętym i nieosiągalnym.
Zawsze, gdy słyszę jak podnosi się pisk, że ktoś kto ma 30 psów nie może zapewnić im należytej opieki, zastanawiam się, czy aby głównym problemem tych piszczących osób, nie jest ich brak doświadczenia w życiu z większą liczbą zwierząt?
Nie chcę nikogo urazić, ale czasem warto poznać prawdziwe życie, z dala od bloków i parków, choćby po to, by zrozumieć jak świetnie zorganizowana hodowla zwierząt może być.
I że znacznie bezpieczniej jest rzucać piłkę psom na dużej wiejskiej posesji niż jednemu psu w miejskim parku.
I tak naprawdę, zalecenie zawarte w pkt. drugim Regulaminu Hodowli Psów Rasowych ZKwP (“utrzymywanie tylko takiej liczby psów, którym jest się w stanie zapewnić dobre warunki egzystencji”) nie jest żadnym ograniczeniem ilościowym dla hodowcy.
Jest to uczulenie hodowców na to, że aby utrzymywać dużą liczbę psów w dobrej kondycji, potrzeba jest świetnej organizacji hodowli, czyli m.in. potrzeba więcej ludzi, którzy będą zajmować się psami regularnie.
Także oczywistym staje się, że by zapewnić dobre warunki egzystencji 30 psów, hodowca musi mieć pracowników lub pomocników, zajmujących się psami wraz z nim.
Personifikowanie psów to bardzo powszechne zjawisko. Nawet osobie zajmującej się ich szkoleniem, zdarza się zwracać do własnych psów jak do dzieci czy kumpli.
Osobiście, nie widzę w tym nic złego, pod warunkiem, że robimy to mając “z tyłu głowy” świadomość, że to mimo wszystko jest pies, a nie człowiek.
I nie oznacza to, że pies jest gorszy od człowieka. Jest to jedynie podkreślenie odmienności między nami, tego że pies przejawia odmienny stan umysłu niż człowiek, ma odmienne potrzeby i w inny sposób postrzega świat. Nawet jeśli pod wieloma względami jego myślenie jest podobne do naszego, trzeba pamiętać, że jednak psi tok myślenia jest różny od ludzkiego.
Pamiętajmy o tym, dla psiego i naszego bezpieczeństwa.
I nie widzę też nic złego w tym, że kobieta czy mężczyzna posiada swojego ukochanego psa, trenuje z nim obedience i uważa to za religię. Pod warunkiem, że nie narzuca religii pozostałym. 🙂
Czasem odnoszę wrażenie, że w postrzeganiu tych osób, ich pies nie jest już psem . Czasem zastępuje partnera, przyjaciółkę lub dziecko.
Stąd logiczne jest pełne emocji oburzenie takich osób, gdy w rozmowie między hodowcami pada stwierdzenie, że by wyhodować własną linię i zapisać się na kartach historii jako hodowca, potrzeba jest wielu psów i profesjonalnie zorganizowanego kennelu.
Zdarzają się Szczęściarze, którzy przy niewielkiej liczbie psów, dochowali się wybitnych okazów.
Niemniej i tak do stworzenia czegoś trwalszego, czym może być własna linia hodowlana, za pomocą której hodowla zapisuje się na kartach licznych rodowodów na świecie, potrzeba naprawdę wielu psów i wielu wielu wielu… skojarzeń.
Tym bardziej, że nie wszystkie okażą się sukcesem.
Dalsza część tego tematu w kolejnym artykule -> “Praca hodowlana vs praca z ukochanym psem”. Wyszedł zbyt obszerny na jeden wpis. 😉
"Elitarny Hodowca" vs. Hodowla ZKwP/FCI z założenia statutowego jako działalność "non profit" Na czym polega…
"Czy ten piesek nie ma nóżek?" - czyli dlaczego właściciele mikro piesków noszą je na…
Piesek czy suczka - którą płeć wybrać? (więcej…)
Program hodowlany dla reproduktora - czyli jak ulepszać rasę i jak jej nie szkodzić źródło:…
Paradajsowe marzenia 2023 : pierwsze dzieci Titana - podsumowanie Ostatnie szczenięta z tegorocznych miotów wyjechały…