Kilka uwag na temat tego, czego staremu psu NIE potrzeba na spacerze…
Naszła mnie refleksja, która zasadniczo “bije” do ludzi, którzy (jak zakładam) nigdy tu nie zajrzą. Do ludzi, którym brakuje wyobraźni albo mózgu (a możliwe też, że jednego i drugiego).
Spacery ze starszymi psami wyglądają zupełnie inaczej, niż z pełnymi wigoru młodziakami. Większość właścicieli zna swoje psy i wie, że młodego duchem, ale sędziwego ciałem czworonoga trzeba w odpowiednich momentach strofować. Większość ma też swoje miejsca na spacery – takie najbardziej sprawdzone. Ale większość to nigdy nie wszyscy. I o tym irytującym, świadomie lub nie nieodpowiedzialnym marginesie teraz napiszę… .
Moja bokserka jest wyjątkowo niekonfliktowa. Zaskakująco wręcz. Byłam kilkukrotnie świadkiem sytuacji, gdy młody pies ugryzł ją, co ona zostawiła bez reakcji. Pewnego razu młody 6 -miesięczny, dosyć histeryczny owczarek niemiecki podczas ich pierwszego spotkania dziabnął ją trzykrotnie w policzek – zero reakcji ze strony mojej Peppy. Sama byłam tym zaskoczona (ja bym oddała 😀 ), ale gdy podobne sytuacje przytrafiły mi się jeszcze kilkukrotnie, zaczęłam mocno zastanawiać się, dlaczego moja bokserka nie zareagowała. Zauważyłam, że po pierwsze, jak w opisanym wyżej przypadku, sytuacja dotyczyła szczeniaka. Dla mojej Peppy ten 6 -miesięczny owczarek był gnojem (mimo że znacznie większym od niej). Widocznie nauczona w domu, że szczeniętom się wiele wybacza (edukowana na ludzkich “szczeniętach“, ale efekt utrzymuje się w stosunku do tych psich również), pozostawiła te wybryki bez odpowiedzi.
Innym razem rzuciła się na nią pełna żądzy mordu yorczka, wbijając swe mikre ząbki gdzieś w okolicach żeber mojej bokserki. Peppa nawet się nie zatrzymała – zerknęła tylko na bok z miną mówiącą “duże te komary dzisiejszego wieczoru“. I nic. Yorczka odpuściła, dumna z obrony swojego m2 chodnika, a moja bokserka udawała, że nie miała do czynienia z psem.
Z dorosłymi psami w parku zawsze bezkonfliktowo.
Miałam z nią w całym naszym życiu dwie sytuacje, gdy doszło do spięcia, które mnie totalnie zaskoczyło – w obu wypadkach konflikty dotyczyły starszych psów. Pierwszy z nich wynikł w momencie, gdy podeszła do nas kobieta zaaferowana moją bokserką (że taka cuuuudna 😀 ) ze swoim starym beaglem, który miał łapy po łokcie w bandażach. Wystarczyło, że moja Peppa schyliła się by obwąchać beagle’a, by ten wyleciał do niej z zębami. Wiem dlaczego to zrobił – był obolały. Dla mnie nauczka na przyszłość. Chwilę mi jednak zajęło dojście do tego, dlaczego Peppa mu nie odpuściła. Jego agresja spotkała się z baaardzo silną kontrą Peppy. Oczywiście Peppa została zwyzywana od bestii i kobieta odeszła od nas wielce nadąsana. Nie było taryfy ulgowej dla kaleki. Dlaczego…?
Stary pies to dla każdego innego dorosłego osobnika w pełni wartościowy konkurent jeśli chodzi o hierarchię. Jeśli rozpocznie bójkę, nie będzie traktowany ulgowo, a wręcz przeciwnie. To nie pyskaty szczeniak i jeśli nie jest filigranowych rozmiarów i startuje z zębami do boksera… to ma problem. Przekonałam się o tym niedawno po raz kolejny…
Starszy pies często jest tkliwy. Nawet jeśli nie chodzi w bandażach, często pobolewa go tam i ówdzie, takie to już uroki jesieni życia. Dlatego młode psy są złymi kompanami dla staruszków – bo sa nieuważne, nieostrożne, niedelikatne i bardzo żywiołowe. Szczeniak często hamuje kontaktowo (po prostu wpadając jak taran w drugiego psa bądź swojego człowieka ) – jeden taki wypadek wystarczy, żeby stary pies nabawił się poważnej kontuzji. Niby logiczne, ale…
Na bemowie jest park dla psów. O tyle ciekawy, że jest zaogrodzony i można tam po prostu puścić psy luzem, żeby te wyganiały się ze sobą do granic możliwości. Często psy odbijają się tam od siebie niczym atomy gazu w eterze… . I zdawać by się mogło, że nikt normalny nie wpuści tam schorowanego psa. Heh… w Warszawie “normalny” to pojęcie bardzo względne jak się okazuje. Albo to miasto świrów…?
Ostatnio bywam tam rzadko, bo niestety schodzą się tam ludzie bez grama wyobraźni, z psami niezrównoważonymi lub chorymi, starymi… . I to w zasadzie o nich mowa – o tych ludziach. Są tym razem moją muzą. Ale to ciężkie brzmienia… .
To chyba oczywiste, jak wygląda zabawa u psów puszczonych luzem – gonitwy, podgryzanie, przepychanie się w biegu.
Pewnego razu, do parku przyszedł mężczyzna ze starym, wesołym labradorem, z baaaardzo zaawansowaną dysplazją stawów biodrowych (pies w zasadzie wlókł zad po ziemi) i wpuścił go w grupę szalejących w zabawie psów. Ja szczękę zbierałam z ziemi ze zdumienia, po chwili jednak się otrząsnęłam i widząc jak szczeniaki skaczą po tym biednym staruszku, zasugerowałam Panu grzecznie, że może lepszym pomysłem będzie spacer obok… . Bo ta granda młodziaków zaraz mu zagniecie psa. Pan stwierdził tylko “on tak się cieszy“… .
Innym razem, podczas harców moich psów z innymi, na wybieg weszła kobieta ze… starym schorowanym beaglem (już zaczynam myśleć, że te duety coś w sobie mają :/ ). Pani najwidoczniej również uważała kotłującą się między sobą namiętnie zgraje psów za idealnych kompanów zabaw dla jej schorowanego beagle’a. I zanim podniosłam swoje 4 litery z ławki, moja Peppa schyliła się by powąchać beagle’a a ten rzucił jej się do gardła… . O dziwo moja Peppa tylko go “zglebowała” (taki klasyczny rzut alfa), po czym odeszła na kilka kroków. Ale beagle (widocznie miał myśli samobójcze) ruszył do niej dalej z zębami, no i tym razem już nie było litości. Sierść fruwała w powietrzu, baba darła gębę jakby ją skalpowano żywcem, próbowała nawet włożyć pulchne łapsko miedzy gryzące się psy, dzięki bogu zrezygnowała… doszłam, kazałam jej chwycić swojego psa za tylne łapy i pociągnąć do siebie. Ja zrobiłam to samo. Peppa usiadła obok mojej nogi, baba chwilę pojazgotała – jakiego to mam strasznego psa – po czym poszła w …. . 🙂
W życiu stosuje tę samą zasadę, co m.in. w trasie – staram się myśleć za innych. Nie zakładam, że kierowca obok patrzy w lusterka, a raczej, że tego nie robi. Nauczyły mnie tego sytuacje, które wiązały się z otarciem o śmierć. I w życiu codziennym również staram się zapobiegać nieprzyjemnościom. Sytuacja z kobietą, która chciała pogłaskać moją bokserkę, wlekąc do nas swojego obolałego starego psa nauczyła mnie, że ludzie czasem kompletnie nie zdają sobie sprawy z sytuacji towarzysza po drugiej stronie smyczy i należy ich z góry strofować. Z kolei awantura w psim parku…hmmm… kobieta powinna była dostać reprymendę, bo posiadając obolałego, tkliwego psa nie włazi się między harcujące młodziaki (zwyczajnie, dla dobra staruszka). Oczywiście nie dostała, bo często niestety jesteśmy zbyt zaskoczeni sytuacją, by odpowiedzieć co należy. Choć szczerze mówiąc, nie sądzę by cokolwiek z moich słów do niej wtedy dotarło. Przecież ja posiadam bestię. Albo jak u mężczyzny od labradora “on tak się cieszy“.
Zdaję sobie sprawę, że spora grupa ludzi posiada psy, ale nie posiada o nich wiedzy. Albo że czasem brak im wyobraźni, by pomyśleć, co właśnie próbują zrobić.
Z cała pewnością nie potrzeba mu szalejących dookoła psów, obijających się od jego obolałych stawów, nie potrzeba podgryzywaczy nagabujących do harcy, bo na te harce i tak nie pozwalają stare kości.
To z kolei co staremu psu jest potrzebne to regularna dawka ruchu, na spokojnym spacerze u boku człowieka.
Tak na zakończenie – każdy z nas zna najlepiej swojego psa. Przebieg jego chorób, ewentualne stałe dolegliwości. To my a nie pies wiemy, że przeforsowanie stawów będzie się odbijało czkawką przez kolejne 3 dni. Wiemy najlepiej w jakiej kondycji jest nasz emerytowany pies i na co możemy mu pozwolić. A przynajmniej…wiedzieć powinniśmy.
"Elitarny Hodowca" vs. Hodowla ZKwP/FCI z założenia statutowego jako działalność "non profit" Na czym polega…
"Czy ten piesek nie ma nóżek?" - czyli dlaczego właściciele mikro piesków noszą je na…
Piesek czy suczka - którą płeć wybrać? (więcej…)
Program hodowlany dla reproduktora - czyli jak ulepszać rasę i jak jej nie szkodzić źródło:…
Paradajsowe marzenia 2023 : pierwsze dzieci Titana - podsumowanie Ostatnie szczenięta z tegorocznych miotów wyjechały…