Móc zbadać podłoże genetyczne każdej choroby, jaka może hipotetycznie przytrafić się w hodowanej rasie oraz móc określić, które z hodowlanych zdrowych zwierząt jest nosicielem danej choroby – to prawdziwe utopijne marzenie każdego Hodowcy.
Medycyna, w tym medycyna weterynaryjna, rozwijają się nieustannie.
Niemniej daleko nam jeszcze do czasów, gdy możliwe będzie precyzyjne określenie tego jakie choroby mogą wystąpić u potomstwa danej pary, na podstawie badań genetycznych.
Płacąc za psa rasowego od kilku do kilkunastu tysięcy złotych (lub nawet kilkudziesięciu tys. złotych, jeśli szukamy osobników hodowlanych ) każdy nabywca życzyłby sobie, by oboje rodzice interesującego go psa byli przebadani pod kątem wszystkich chorób dziedzicznych, występujących w rasie.
Niemniej takie wymogi to wciąż utopia.
Problem w tym, że po pierwsze – odnośnie najczęściej występujących schorzeń, wciąż brak jasno określonych zasad dziedziczenia. Najczęściej chorobę warunkuje wiele alleli (część wciąż niezlokalizowanych w DNA) + czynniki środowiskowe.
Dlatego np. w przypadku dysplazji stawów biodrowych tak trudno jednoznacznie stwierdzić czy wystąpienie choroby w stopniu ciężkim zostało uwarunkowane genetycznie czy może przyczyną było forsowanie młodego zwierzęcia. To chyba najczęstszy konflikt na drodze Hodowca vs. Nabywca rozstrzygany drogą sądową.
Dysplazji, póki co, absolutnie nie da się zdiagnozować badaniem genetycznym – to co robimy, jako odpowiedzialni Hodowcy, to badamy objawowo osobniki ras predysponowanych, których zamierzamy użyć w programie hodowlanym. To oczywiście nie daje żadnej gwarancji, że potomstwo będzie od tej przypadłości wolne.
Daje nam natomiast świadomość, że nie rozmnażamy osobników ciężko chorych.
Po drugie – nie wszystkie testy genetyczne są wiarygodne.
Kilka lat temu przyfrunął zza Oceanu test na bardzo przykrą przypadłość, która od czasu do czasu pojawia się w rasie bokser – dysplazję nerek (JRD). Co bardziej sumienni i porządni hodowcy natychmiast podjęli się badania swoich hodowlanych psów. Powstało zamieszanie, dla niektórych wyniki były mocno depresyjne, aż wyszło na jaw, że są one zupełnie przypadkowe!
W późniejszym czasie okazało się, że testy nie cieszyły się uznaniem na amerykańskim rynku, więc z pełną premedytacją zaczęto ich dystrybucję na terenie Europy. Niestety, ale tak było.
Suma sumarum – na chwilę obecną nie ma wiarygodnych testów genetycznych na JRD, co więcej naukowcy wciąż nie wiedzą jaki jest model dziedziczenia tej śmiertelnej choroby.
Z biegiem czasu można się spodziewać coraz to nowszych badań genetycznych, na choroby częściej lub rzadziej występujące w rasie.
Testy genetyczne nie są obowiązkowe dla Hodowców.
Co więcej, ich koszt nie jest mały.
Albo nawet inaczej należy napisać – inny jest to wydatek dla Brytyjskiego Hodowcy, gdy musi zapłacić za jeden test 40 funtów, a inny dla Hodowcy z Polski. Taka nasza Polska rzeczywistość, jak w każdej dziedzinie, gdy przychodzi nam robić przewalutowanie.
Dlatego należy się dobrze zastanowić, które testy są w ogóle warte naszej uwagi (i pieniędzy).
Oczywiście z perspektywy nabywcy – najfajniej, gdyby rodzice mieli testy na wszystko, co tylko możliwe.
Praktycznie jednak, nawet dla nabywcy takie testy nie są ważne, gdy nie dotyczą stricte rasy bądź choroby powszechnej u psów ogólnie.
Trzeba pamiętać, że nawet gdyby rodzice szczeniąt mieli takich testów i 200, a większość z nich dotyczyłaby chorób rzadkich, bądź niewystępujących w rasie – nie wnosi to zbyt wiele ani do hodowli ani do jakiejkolwiek “gwarancji zdrowia” (nie ma czegoś takiego!) szczeniaka.
Można to wtedy traktować jedynie jako pewien chwyt marketingowy, który ładnie wygląda dla laika.
Z drugiej jednak strony, trzeba przyznać, że każde nieobowiązkowe badania to plus dla Hodowcy. One kosztują nie mało, jak wspomniałam już wyżej (ok. 300zł z wysyłką za test w laboratorium Laboklin), więc raczej w Polsce nie uświadczycie litanii bezcelowych testów tego typu.
Bardziej obawiałabym się nieobowiązkowych badań objawowych w kierunku np. dysplazji stawów, wypadania rzepek, czy spondylozy – które nie są certyfikowane przez uprawnionych lekarzy wet., a którymi lubią się chwalić Hodowcy… .
Laboklin to wg mojej wiedzy najbardziej godne zaufania Laboratorium w Europie.
Dla niektórych ras propozycje są ubogie i raczej mało interesujące, zważywszy na rzadkość występowania schorzenia. Dla innych z kolei istnieją specjalne panele testów, na wybrane choroby częściej pojawiające się wśród osobników danej rasy.
Taki panel testów genetycznych powstał m.in. dla buldoga francuskiego i zawiera on testy genetyczne na takie choroby jak:
I tu muszę napisać, że przetestowałam moją wspaniałą rozbójnice Zośkę. A wynikami chwalę się dumnie. 🙂
W tym miejscu gratuluję również Hodowcy – p. Małgorzacie Pieńkowskiej za wyhodowanie naprawdę zdrowej suczki hodowlanej. Dziękuję za nią!
"Elitarny Hodowca" vs. Hodowla ZKwP/FCI z założenia statutowego jako działalność "non profit" Na czym polega…
"Czy ten piesek nie ma nóżek?" - czyli dlaczego właściciele mikro piesków noszą je na…
Piesek czy suczka - którą płeć wybrać? (więcej…)
Program hodowlany dla reproduktora - czyli jak ulepszać rasę i jak jej nie szkodzić źródło:…
Paradajsowe marzenia 2023 : pierwsze dzieci Titana - podsumowanie Ostatnie szczenięta z tegorocznych miotów wyjechały…