Inbred, outcross a zdrowie psów rasowych

Inbred, outcross a zdrowie psów rasowych

O tym czym jest inbred a czym outcross w hodowli psów rasowych i jaki jest wpływ obu metod na zdrowie potomstwa.

http://en.engormix.com

-“A jak wysoki jest wskaźnik inbredu u Pani suki? ” – zapytałam razu pewnego kobietę, która w poczekalni weterynaryjnej opowiadała mi o nieustannych problemach rozrodczych swojej suki.

-“Eeeee…..” – to była całość wypowiedzi + wielkie wytrzeszcz na twarzy kobiety.

Czyli temat powszechnie znany wśród hodowców. 😀

Może brzmi to zabawnie, gdy się o tym mówi w zabawny sposób. Ale prawda jest taka, że rozmnażanie psów to nie budowanie z klocków lego. Przez głupotę czy brak wiedzy (tak, hipotetycznie to dwa różnie pojęcia) możemy sprowadzić wiele cierpienia zarówno na rozmnażane psy jak i ich potomstwo.

Znajomość metod hodowlanych to moim zdaniem absolutne minimum u prawdziwego hodowcy.

Brak wizji hodowlanej, u osób zajmujących się rozmnażaniem swoich psów (celowo nie używam pojęcia “hodowców”), brak wizji tego, co chcą uzyskać takim a nie innym kojarzeniem, burzy mi krew w żyłach. A przechodząc do wiedzy…

Po pierwsze – co w rasie “piszczy”?

Zawsze pierwszym, co przyciąga nas do konkretnej rasy jest wygląd (czyli eksterier). Potem charakter lub wygląd+charakter. I gdy te dwa filary już stoją, zaczynamy się zagłębiać, jakie choroby genetyczne dręczą upatrzona rasę psów… .

To nie mit, że kundel bury jest zdrowszy niż pies rasowy. Oczywiście „zdrowszy” nie znaczy mniej wrażliwy na choroby zakaźne. Kundel to przede wszystkim bardzo bogaty genotyp, dzięki któremu prawdopodobieństwo ujawnienia się chorób genetycznych jest znacznie niższe, niż w przypadku psów rasowych. Wszystkie rasy psów, czy to powstałe na skutek selekcji hodowlanej prowadzonej świadomie przez człowieka (selekcja sztuczna) czy też powstałe na skutek selekcji naturalnej mają wspólny mianownik w postaci wysokiego inbredu.

Inbred

Generalnie inbred (ang. inbreed – wsobny) to wskaźnik spokrewnienia między danymi osobnikami. Rasa to populacja psów spokrewnionych mniej lub bardziej, a te powstałe sztucznie, w swojej genezie mają zawsze kojarzenia kazirodcze. Kojarzenia krewniacze są podstawą w kreowaniu rasy czy linii hodowlanych, gdyż pozwalają wyeliminować część alleli występujących w genotypie, poprzez preferowanie układów homozygotycznych. W przekładzie „na nasze” hodowca w ten sposób pozbywa się z genotypu cech, które z jego punktu widzenia są niepożądane, a zwiększa prawdopodobieństwo występowania u potomstwa cech pożądanych. Dzięki temu populacja staje się jednolita pod względem wyglądu i charakteru. Jednak taka homozygotyczna populacja jest bardzo mało elastyczna i nie ma szans na szybkie dostosowanie się do zmiennych warunków środowiska. Jest to cecha istotna przy zarządzaniu dzikimi populacjami, a ponieważ rasowe psy to jednak sztuczny wytwór, dlatego nie jest to aż tak istotne dla hodowców.

Przy kreowaniu nowej rasy stosowano “hardcorowe” inbredowanie – krycia kazirodcze “matka x syn” etc., by w ekspresowym tempie ustabilizować cechy, które udało się w tych osobnikach wychwycić. Niemniej, kolejnym etapem jest rozbudowa populacji i dążenie do obniżenia wskaźnika inbredu, czyli do możliwie jak najmniejszego spokrewnienia między osobnikami. Dlaczego?

Oprócz spadku elastyczności populacji wysoki inbred daje znacznie dotkliwsze efekty, w postaci wyższej częstotliwości ujawniania się chorób genetycznych u rasowego potomstwa.

Poza tym, wysokozinbredowane osobniki często cierpią na spadek odporności. Stąd być może wzięło się przekonanie, że kundle są mniej chorowite – wciąż spotykam hodowców starej daty, twierdzących, że “tylko kojarzenia krewniacze dadzą championa”… . Nie zgadzam się.

Outcross

http://www.thedogplace.org – outbreeding 🙂

Jakoś tak przyjęło się w środowisku kynologicznym, że zawsze gdy rozmawiam na temat metod outbreeding’ owych, wszystkie je podpinam pod jedną nazwę – “outcrossing” . Jak pokazuje wykres, który wrzuciłam na początku wpisu, sam outbreeding zawiera w sobie wiele subterminów, w zależności od tego, czego dokonujemy – obniżania pokrewieństwa w obrębie konkretnych linii hodowlanych, wymieszania linii hodowlanych, czy wymieszania w obrębie ras ( tego ostatniego zazwyczaj dokonują kreatorzy nowych ras – takich jak np. Biewer Yorkshire Terrier A la Pom Pom, Australijski Silky Terrier, Australijki Labradoodle, etc.). Gdy rozmawiamy o outcrossowych kojarzeniach, mamy zwykle na myśli działania w obrębie rasy, na bardzo zbliżonych pod względem eksterieru osobnikach, ale pochodzących z zupełnie odrębnych linii hodowlanych.

“Zły” inbred

Inbred ostatnimi laty jest mocno demonizowany jako metoda hodowlana. Czasem, czytając różne materiały w sieci, można odnieść wrażenie, że inbred to metoda przestarzała, natomiast outcross jest “przyszłością narodu”.

Z tego co wiem, kraje skandynawskie są wielkimi zwolennikami outcross’owych kojarzeń – lub ujmując inaczej, są gorącymi przeciwnikami inbredu. Dużą wagę przykładają do zdrowia psów i obrali to za priorytet w swoich dążeniach hodowlanych. Cóż… Zdrowie jest mega istotne, ale to specyficzne cechy eksterieru i charakteru sprawiają, że rozmawiamy o tej a nie innej rasie, zamiast rozmawiać o zdrowym kundlu burym. Te najważniejsze “cechy rasowe” psów, są zwykle jak listki na wietrze – ciężko je utrzymać. Wystarczy je rozcieńczyć innymi allelami, by fenotyp psa (jego wygląd, ale i także charakter) rozmył się zupełnie, a owe “perełki” przepadły jak kamienie rzucone w wodę.

Metoda na championa

Nie zgadzam się z twierdzeniem, że tylko krycia krewniacze stworzą nam championa. Z outcross’owego kojarzenia między dwoma pięknymi osobnikami również możemy dochować się wybitnych szczeniąt. Ale co po tych psach się narodzi, jakie będzie potomstwo dalszych generacji…? To zagadka. I im dalej od pokrewieństwa, tym zagadka staje się bardziej zawiła, bo gąszcz najprzeróżniejszych cech rośnie, rozbudowując genotyp naszych psów. W ich genach może drzemać wszystko i tylko przypadek sprawił, że pewne szczenię otrzymało takie a nie inne cechy. Urodziło się piękne i zrównoważone, ale w jego genotypie są również cechy mniej wartościowe. Na wystawach ocenia się jedynie fenotyp i póki co nie władamy możliwościami przebadania genotypu psów wzdłuż i wszerz. Wyznaczenie tego, jakie allele danych genów posiadają konkretne osobniki, byłoby 100% określeniem wartości hodowlanej psa. Póki co, są to kynologiczne szklane domy. Ale postęp inżynierii genetycznej mknie niczym sygnał światłowodem, więc to tylko kwestia czasu… . 😉

Złota równowaga

Dla mnie są nią kojarzenia w obrębie danej linii, utrzymujące pożądane przez nas cechy lub – dla wizjonerów – ciekawe kojarzenia outcross’owe, z których w dalszym etapie będziemy wyprowadzać swoją własną linię, z uwzględnieniem interesujących nas cech. Kojarzenia na bardzo wysokim inbredzie, kazirodcze w obrębie jednej, ustabilizowanej już rasy – są błędem. Prowadzą do niepotrzebnego obniżenia odporności u potomstwa, niosąc dodatkowo ryzyko ujawnienia wszelki wad genetycznych, jakie “siedzą” w genotypie przodków.

Zatem pewien poziom pokrewieństwa powinien utrzymywać się zawsze, jeśli zależy nam na zachowaniu konkretnych cech. A mając świadomość, że jednocześnie ryzyko wystąpienia chorób genetycznych jest wyższe, niż ma to miejsce w przypadku psów niespokrewnionych, hodowcy trzymają rękę na pulsie – badając swoje psy w kierunku tych najczęściej występujących.

Diagnostyka

I na koniec pewna konkluzja, która powinni mieć na uwadze wszyscy nabywcy szczeniąt:

Badania diagnostyczne mają na celu wyeliminowanie z hodowli psów chorych. Niestety, żadne badania nie dają 100% gwarancji zdrowia u przyszłych szczeniąt, ponieważ nie jest to wykrywanie chorób w genotypie psa, a jedynie diagnostyka występowania lub nie konkretnych zmian chorobowych. Ponadto,  np. w przypadku dysplazji stawów biodrowych, możemy jedynie określić, jaki jest stan na daną chwilę i czy u osobnika występuje podatność na dysplazję czy nie. Czasem u psów, które mało się ruszają i nie pracują użytkowo, podatność występuje, ale pies do końca życia będzie mieć świetne wyniki prześwietlenia. I dopiero u jego potomków, gdy będą mocno aktywni, wyjdą na światło dzienne problemy z  dysplazją. Dlatego nawet mając w rodowodzie wszystkich przodków z wynikiem HD A, nie mamy 100% pewności, że nasz skaczący za frisbee pies za kilka lat nie stanie się kaleką. No niestety. Dysplazję tak naprawdę wykluczałby szereg badań, powtarzanych w cyklu co kilka lat. Pytanie tylko, czy przy okazji nie odpadłaby połowa hodowanej populacji… ?

Wpis  na temat badań wykonywanych u psów rasowych – w przyszłości (teraz mi dzieci żyć nie dają, a mamy 22:35! :O ) .

Paradise Spirit Kennel