Po co istnieje Klub Rasy?

Po co istnieje Klub Rasy?

Do niedawna, byłam święcie przekonana, że każdemu hodowcy i miłośnikowi rasy zależeć będzie, by Klub jego rasy powstał.
Do czasu… aż miałam bardzo wątpliwą przyjemność obserwowania prób utworzenia Klubu Buldoga Francuskiego w Polsce.

Promocja rasy

Klub Rasy istnieje by promować rasę.
Jest to sprawa oczywista, jak to, że Ziemia krąży wokół Słońca, a nie odwrotnie.
Powstanie Klubu danej rasy wynika zwykle z dwóch czynników :
1. Jest duże zainteresowanie rasą, rośnie tzw. “moda” , co za tym idzie – powstaje coraz więcej hodowli i potrzebny jest organ, który wskazywać będzie odpowiedni kierunek hodowli (m.in. poprzez promowanie i ujednolicenie dedykowanych rasie badań zdrowotnych), ale także na witrynie którego dostępny będzie spis wszystkich hodowli, reproduktorów i suk hodowlanych w Polsce, będących własnością członków Klubu.
2. Hodowcy chcą się zjednoczyć, w celu promowania rasy i bronienia jej wizerunku. Promocja poprzez Klub to przede wszystkim organizowanie specjalistycznych wystaw klubowych oraz szkoleń (według użytkowości), ale także reprezentowanie stanowiska polskich hodowców na arenie międzynarodowej – m.in. na zjazdach unii klubów (jak np. ATIBOX – czy być może niedługo już WUBOX w rasie bokser) czy rozmowy dotyczące kierunku w hodowli na szczeblach FCI.

Głos Klubu to zawsze ważna sprawa. Gdy go zabraknie, o rasie zaczynają decydować przypadki, bądź co gorsza, ludzie nastawieni wrogo do całej kultury kynologicznej – mam tu na myśli “Zielonych”.

Do niedawna, byłam święcie przekonana, że każdemu hodowcy i miłośnikowi rasy zależeć będzie, by Klub powstał.
Do czasu… aż miałam bardzo wątpliwą przyjemność obserwowania prób utworzenia Klubu Buldoga Francuskiego w Polsce.
Postawa wielu Hodowców bardzo mnie rozczarowała. Rozumiem niesnaski polityczne, ale nigdy przez myśl mi nie przeszło, że w hodowli można widzieć jedynie czubek własnego nosa i mając do wyboru – promocję rasy poprzez promocję wszystkich członków Klubu vs. brak promocji kogokolwiek – wybierać to drugie, w myśl zasady “każdy sobie rzepkę skrobie”.

Powstanie Klubu odpowiedzią na modę

By powstał Klub danej rasy, potrzeba min. 100 deklaracji od hodowców zrzeszonych w FCI, którzy staną się pierwszymi członkami Klubu – Założycielami. Wybierany jest wtedy spośród nich Zarząd Klubu, który następnie – zgodnie z wolą członków – formułuje główne zalecenia Klubu i regulacje (jak choćby wysokość rocznej składki, funkcjonowanie rankingu wystawowego etc.), tworzy witrynę www i w jej ramach zaczyna tworzyć internetową bazę danych psów hodowlanych, będących własnością hodowli zrzeszonych w Klubie Rasy.

Dlatego wspominałam, że powstanie Klubu zwykle ma miejsce, gdy dana rasa przeżywa swoje apogeum zainteresowania, bo właśnie wtedy jest odpowiednia liczba chętnych do stworzenia Klubu.
Z pustego i Salomon nie naleje.


The first boxer Club – Boxer Klub Munich, (1895, Germany) with Friedich Robert rightward .

Powstanie Klubu – łatwy dostęp do rzetelnej wiedzy nt Hodowli FCI dla każdego

To właśnie moda niejako wymusza profesjonalną organizację bazy danych Hodowli FCI.
Tym bardziej w obecnych czasach, gdy rynek zalały pomniejsze klubiki, pozrzeszane w jeszcze innych, równie podrzędnych organizacjach, których wiarygodność dokumentacji kynologicznej dla hodowców FCI i na świecie jest żadna, a które bardzo namiętnie próbują podszywać się pod prawdziwe kynologiczne organizacje z ogromnymi tradycjami, jak nasz Związek Kynologiczny w Polsce (ZKwP).

Poprzez przejrzystą witrynę, a w niej bazę Hodowli należących do FCI i zrzeszonych w Klubie – każdy przeciętny Kowalski ma możliwość odnalezienia Hodowli szukanej przez siebie rasy, bez zastanawiania się, czy dana Hodowla naprawdę należy do ZKwP czy tylko udaje (Tak! Takie próby oszustwa zgłaszali mi nabywcy moich szczeniąt, którzy szukali Hodowli, z której kupią psa! ).

Skoro nawet mnie, osobie aktywnej w ZKwP, naprawdę mocno znużyło wertowanie stron hodowli, jakże szalenie teraz modnej rasy – buldoga francuskiego, za pośrednictwem samej tylko wyszukiwarki Google czy Facebooka – to co ma powiedzieć przysłowiowy Kowalski, który tak naprawdę nie zna się na regulacjach hodowlanych i modzie, a chce jedynie znaleźć dobre szczenię do swojej rodziny?

Jak znaleźć punkt odniesienia, za pomocą którego można by porównać funkcjonowanie jednej hodowli z drugą, gdy nie wiadomo nawet, jakie badania zdrowotne są zalecane dla tej rasy?
Gdy nie ma nawet zestawienia najbardziej utytułowanych psów i suk w krajowym pogłowiu rasy?

Nie każdy szuka szczenięcia po “Everything Championach” za miliony złotych monet.
Ale z pewnością każdy ucieszyłby się z możliwości przejrzenia hodowli zrzeszonych w Klubie i porównania ich psów zarówno pod względem posiadanych tytułów jak i badań wykonywanych psom w hodowli.
To daje możliwość podjęcia bardziej świadomej decyzji.

I jest to korzystne zarówno dla przyszłych Nabywców, jak i dla Hodowców, których szczenięta będą wybierane bardziej świadomie.

“Dlaczego u Pani szcznięta tyle kosztują? U Pani X kosztowały połowę tej ceny?!”
Na takie pytanie odpowiedź, po przejrzeniu zestawienia hodowli dostępnego w klubowej bazie, może nasunąć się już sama…

“Nie potrzebuję żadnej promocji!”

Nie potrzebuję żadnej promocji! Niech każdy sam wyrobi sobie markę, na którą ja tak ciężko pracowałam” – mniej więcej takie słowa padały (publicznie!) pisane przez co niektórych hodowców na grupie inicjatywnej Klubu Buldoga Francuskiego w Polsce, jako argument przeciwko powstaniu Klubu Rasy.
Szok!

Jedna bardzo prosta myśl błyskawicznie zaczęła krzyczeć w mojej głowie:
Skoro masz stabilną markę hodowli, czujesz, że wypracowałaś sobie już pozycję, jakiej inni nie mają – to dlaczego boisz się być zestawiona z resztą hodowli w jednej bazie danych?!

Przecież do cholery – to takie NIELOGICZNE!

Bardzo wstydziłabym się napisać coś takiego publicznie. Dać wszystkim wszem i wobec do zrozumienia, że nie obchodzi mnie problem pseudo klubików podszywających się pod rzetelne hodowle FCI.
Że mój pewny popyt na szczenięta, to dla mnie jedyna rzecz, jaka mnie interesuje i – choć dodatkowa promocja na łamach Klubu przecież go nie umniejszy – to całym sercem martwię się tylko o to, by inni nie doszli tu gdzie jestem ja.
To takie niskie.

Hodowla posiadająca świetnej jakości hodowlane osobniki i prowadzona z pasją, badająca pod katem zdrowia swoje psy, odnosząca z nimi sukcesy wystawowe – nie ma szans, by zginąć w “gąszczu innych hodowli”.
Takie atuty hodowli zawsze obronią się same.

Nigdy nie pojmę mechanizmu wybielania własnej osoby oczernianiem wszystkich innych wokół, jako jedynego nadającego nam wartość!

Ale takie są fakty – w społeczności buldoga francuskiego są osoby, które właśnie tak pojmują świat. Ich refluks zawiści zalał całą dyskusję nad koniecznością powstania Klubu w Polsce.

Początkowo, czerpiąc doświadczenia ze środowiska hodowców boksera, sądziłam, że za chwilę zabrzmi głos rozsądku tych najdłużej hodujących hodowców i zabrzmi on jak zazwyczaj – strofując niepotrzebne awantury i podkreślając, że prawdziwy miłośnik rasy widzi coś więcej niż czubek własnego nosa.

Oj jakież było moje rozczarowanie, gdy zamiast tego, znacząca część hodowców, których głos waży najwięcej, po prostu milczała!
Z kolei ci, którzy już się wypowiedzieli, krytykowali ideę, z jednego tylko powodu – bo zainicjowali ją młodsi.

Gdy na każdy konkretny argument padało “młodym brak pokory!” – co znaczyło nie mniej, nie więcej, że wszystkie te matrony hodowli, czują się zagrożone tylko dlatego, że ktoś z młodszych hodowców w ogóle zabiera głos, dotarło do mnie, przed czym próbowali mnie ostrzec niektórzy z moich znajomych, mówiąc “środowisko hodowców buldoga francuskiego jest zgniłe od środka.”

Przecież przy takim myśleniu, moja idealistyczna postawa, pełna naiwnego przekonania, że każdemu z nas hodowców, na pewno zależy na czymś więcej niż tylko prywatnych sukcesach i zysku, wyglądała naprawdę do bólu infantylnie… .

Zazdrość i polityczne niesnaski zdarzają się wszędzie. Ale to pierwszy raz, gdy konfrontowałam się z tak znaczną grupą ludzi, nastawioną na blokowanie konkurencji, nawet za cenę strat dla ogółu rasy w kraju.

Promocja rasy na arenie międzynarodowej

Brak Klub Rasy, to brak oficjalnego stanowiska hodowców w sprawie.
Z tego część hodowców na szczęście zdaje sobie doskonale sprawę i mimo problemów, próbują spiąć temat powstania Klubu Buldoga Francuskiego w Polsce w całość.
Ba! Nawet sama inicjatorka pomysłu, postanowiła usunąć się w cień, co nota bene dla mnie byłoby bardzo niesprawiedliwe – ale zrobiła to.
Dla dobra sprawy.

Bo każdy, kto funkcjonuje jako Hodowca gdziekolwiek dalej niż tylko na własnym podwórku, wie, jakim poręczeniem dla zagranicznych hodowców jest afirmacja badań i wyników przez Klub Rasy.
Klub wprowadza ujednolicenia przeprowadzania i oceniania niektórych z badań, zwykle opierając się na dorobku już istniejących i funkcjonujących Klubów zagranicznych.
Nie ma wtedy niedomówień i pomówień, że np. testy zostały przeprowadzone przez “zaprzyjaźnionego lek. wet. w sposób niekompetentny” . A to bardzo ważne, jeżeli hodowca jest właścicielem przepięknego reproduktora, który mógłby z powodzeniem kryć również zagraniczne suki.
Każdy chce potwierdzenia wiarygodności – a tą daje Klub Rasy.

Klub prawdziwym obrońcą zwierząt!

Żyjemy w czasach, gdy pseudo obrońcy zwierząt, kreują się na bohaterów, skutecznie utrudniając hodowlę zwierząt udomowionych, w tym towarzyszących.
A może nawet przede wszystkim towarzyszących – wszak lobby drobnych, amatorskich hodowli psów rasowych (czyli nie ferm, a niedużych psiarni, w większości utrzymywanych w warunkach domowych) jest słabe.

Jak można zasłaniać się “obroną psów”, gdy niemal każde słowo wypowiedziane w kontekście kynologii jest jednym wielkim nieporozumieniem…?
Często wręcz kwestionowana jest przez tego typu organizacje sama zasadność istnienia rasowych psów!

Pies rasowy to dorobek kulturalny ludzkości i tak też powinien być traktowany!

care.com

Czyli z pełnym poszanowaniem jego pierwotnego przeznaczenia i wyglądu. 

Przy dzisiejszym poziomie technologi wszelkie zabiegi zootechniczne wykonywane są w hodowlach na najwyższym poziomie, sterylnie i z użyciem odpowiednich do zabiegu środków farmakologicznych.
Ale o tym, w innym wpisie, który będzie traktował na ten temat.

source: pinterest

Tak czy inaczej – bez głosu rozsądku, płynącego wprost od osób najbardziej zaangażowanych w hodowlę danej rasy, a więc samych hodowców, może dojść do sytuacji, gdy wiele z naszych wspaniałych ras spotka zagłada, bo banda oszołomów stwierdzi, że ich istnienie to “tylko snobizm“, a ich natura jest zbyt odległa od wilka… .

National Geographic

Buldog francuski, mops – to psy, o najbardziej finezyjnych cechach, zarówno anatomicznych jak i charakteru, wychwyconych i utrwalonych w genotypie psa domowego.
Z założenia, większość z istniejących ras psów miała nie wyglądać jak wilk szary. Co za tym idzie – ich anatomia nie funkcjonuje jak ta wilka.
Mimo tego, zarówno buldog francuski jak i mops, mogą być psami sprawnymi i zdrowymi.

źródło: Hodowla Milagnes

By chronić daną rasę, miłośnik psów będzie naciskał, na równoważony program jej hodowli – i w tym celu nacisk kładzie się “odgórnie”, na główny organ nadzorujący europejską kynologię – czyli na FCI.
Ale czy FCI jest w stanie konsultować taki nowy program hodowlany z hodowcami, jeśli nie może się do nich zwrócić za pośrednictwem Klubów Rasy?
No nie. Wtedy taką decyzję podejmuje garstka osób “na górze”, która niekoniecznie musi składać się ze “znawców rasy”, czytaj hodowców tejże rasy.

Także aby uniknąć katastroficznych porażek, potrzebny jest jest Klub Rasy, który będzie głosem rozsądku.

Nawet ambitne cele da się zrealizować, jeżeli opracuje się sensowną taktykę hodowlaną – tyle, że na jej realizację, potrzeba czasu.

Pytam się – jacy to są “miłośnicy zwierząt”, skoro zamiast zabezpieczyć rasę, starają się doprowadzić do zakazu jej dalszej hodowli?!
Pudlom nie wolno golić pyska, mastifom nie wolno mieć luźnej skóry, a buldogom i wszystkim małym brachycefalikom narzuca się wydolność małego charta… .

To my- hodowcy – kochamy te psy ponad wszystko i to przede wszystkim nam zależy na przetrwaniu różnorodności ras psów.

A może to wina internetu…

Czasem zastanawiam się, czy aby tym wszystkim konfliktom i sporom między hodowcami wodą na młyn nie jest konwersacja za pośrednictwem internetu – sama w sobie.

Kiedyś takie sprawy jak idea założenia nowego klubu, omawiało się na zebraniach, organizowanych przy okazji jakiś większych wystaw.
Zainteresowani się zjawiali, widzieli face to face.

Zwróciliście uwagę, jak ci sami ludzie, którzy prywatnie zachowywali się dyplomatycznie, konwersując “na świeczniku” jakiejś grupy dyskusyjnej zachowują się agresywnie? Jak każde wasze słowo interpretowane jest w kontekście “atak-obrona”, a nie w kontekście polemika…?

Być może, gdyby zamiast “zwoływania” się online, ludzie staropolskim obyczajem spotkaliby się po jakiejś wystawie, by omówić szczegóły istnienia takiego Klubu – nie byłoby tych wszystkich koperkowych afer i morza zawiści, gdzie przy okazji dyskusji o klubie online, każdy wylewał swoje prywaty publicznie…?

Bezpośrednia konfrontacja okraszona jest jednak pewną etykietą, bez której ludzie zachowują się jak małpy na drzewach… .


Paradise Spirit Kennel