Jak NIE eksportować psa do niemieckiej pseudo hodowli.

Jak NIE eksportować psa do niemieckiej pseudo hodowli.

Wdzięczne hasło popularnego niemieckiego portalu ogłoszeniowego, mówiące “Twoje zwierzę w najlepszych rękach”.

Szanowny Hodowco, czy jesteś pewien, że sprzedane przez Ciebie szczenię faktycznie jest “w dobrych rękach”?

Opowiem Wam historię, która o mało co nie dotknęła mnie i suni z mojej hodowli, a także przytoczę kilka innych smutnych faktów, o których być może wielu z Was nie ma bladego pojęcia… .

Hodowca polecony nie znaczy sprawdzony!

Gdy spodziewałam się szczeniąt boksera z mojego pierwszego miotu, zgłosiła się do mnie Niemka, przedstawiając się jako hodowca bokserów. Miała polecenie od dwóch znanych mi hodowców z Polski. Od jednej z tych kobiet miała już dwa boksery. Sprawdziłam stronę – faktycznie, swoje boksery pokazywała nawet na Światowej Wystawie Bokserów ATIBOX, wszystko wyglądało w porządku.
Dziewczyna zaliczkowała u mnie sunię i czekałyśmy na koniec kwarantanny, by mogła wyjechać do Niemiec.

Na tydzień przed wyjazdem, zadzwoniła do mnie (chwała jej za to moja dozgonna!!! ) moja serdeczna przyjaciółka, szpieg rodzinny i tropowiec nr 1 na całe Niemcy i Polskę, pytając uprzejmie, czy wiem komu chcę sprzedać sunię?
Na moje “yyyyyy?” uświadomiła mnie, że owszem, hodowca ma psy z rodowodami (i to z topowych linii!), owszem był raz z jednym psem na ATIBOXie, ale na swojej stronie pisze, że szczenięta z jego hodowli NIE POSIADAJĄ RODOWODÓW.
Oj ja głupia, słabo “szprechająca” osoba…!

Zamurowało mnie.
Przecież to totalnie bez sensu!” – pomyślałam.

Suka ostatecznie nigdy do nich nie trafiła (uffff…!). Skontaktowałam się z ową Niemką niezwłocznie i usłyszałam, że to wszystko prawda.
Nie hodują bokserów w VDH (a tym samym FCI), w ogóle nie należą do ŻADNEJ organizacji.
Nie potrafiła mi wyjaśnić “dlaczego”? Nie i już.
Za to była wielce zaskoczona moim oburzeniem.

Wyjaśniłam jej zatem, że nie po to hoduje z największą pieczołowitością i oddaniem, by szczenięta z mojej hodowli rodziły psy bez udokumentowanego pochodzenia.
To jak rzucać perły przed wieprze!

Dlaczego więc inni hodowcy mi polecili tą Niemkę?
I tu trzymajcie się mocno… jedna z nich sprzedała psa, tak jak ja bym to zrobiła – czyli nieświadoma tego, że Niemiec kupi psa za niemałe pieniądze, z najlepszych linii, by potem rozmnażać go “na boku”.
A druga po prostu poleciła, bo tamta polecała… i tak poszedł paciorek dobrej wiary, przerwany brutalnie przez moją rzetelną i kochaną przyjaciółkę.
Zawsze na straży! ❤

Inne realia niemieckich pseudo hodowli

Moja historia zapoczątkowała nasze badania niemieckich realów. Zachodziłyśmy obie z przyjaciółką w głowę, jak to jest możliwe, jak to jest opłacalne dla nich?!
Otóż okazuje się, że proceder ten trwa w najlepsze we wszystkich rasach!
Również topowe hodowle m.in. labradorów sprzedają swoje szczenięta Niemcom, nawet po 2000 euro, a te są rozmnażane bez uprawnień.
Ogłoszenia ze szczeniętami po tych psach wiszą nieustannie na niemieckich popularnych portalach ogłoszeniowych, takich jak “deine tierwelt”.

Można to sprawdzić, tylko mam wrażenie, że póki co, tym hodowcom nawet przez myśl nie przeszło, że ich szczenięta wcale nie są chlubą niemieckiej kynologii, a przepadły jak kamień w wodę i nikt w świecie VDH o nich nie usłyszy.

Tacy pseudo hodowcy w Niemczech się cenią. Sprzedają swoje psy bez dokumentów, bądź z dokumentami wystawionymi przez organizacje nowo powstałe typu “burek i kocurek” – coś na wzór nowopowstałych w Polsce w ostatnich latach klubów i klubików niby kynologicznych.
I to za cenę niewiele niższą od szczeniąt z dokumentacją VDH!
Lub zbliżoną do tej, za jaką Niemiec kupi szczenię z dokumentacją ZKwP z Polski.
Szokujące prawda?

Nam Polakom, wydaje się, że wszystko co na zachodzie, jest lepsze.
Że Niemcy to Idylla świadomości kynologicznej i bezsprzeczny wzór do naśladowania.
A tymczasem to kupujący, przeciętny Müller decyduje o tym, czy chce zapłacić 1,200 euro za psa prawdziwie rasowego, czy jedynie “po rodowodowych rodzicach”.
I przykra prawda jest taka, że wielu Müllerów nie widzi różnicy… .
Stąd popyt.

Wielcy hodowcy bez hodowli…?

Niemcy to dumny naród. W odróżnieniu od Polaka hodującego “na boku”, uważają się za “prawdziwych hodowców”.
W czym problem, jeżeli moje psy pochodzą z topowych linii?” – tłumaczą.
Badam swoje psy” – argumentują.
Nikt mi nie będzie mówił, jak mam hodować psy, bo hoduję już 20 lat” – wściekała się jedna z Niemek.
20 lat hodowli nigdzie nie zarejestrowanej.
20 lat – to setki psów bez udokumentowanego pochodzenia.
Rozmnażanie tylko by zarobić.
Taki pies dla kynologii nie istnieje. Straszne.

Ale to ich podwórko i problem braku świadomości Müllerów .
Kowalscy wydają się być coraz bardziej dociekliwi i czujni.
Poza tym, u nas ceny, póki co znacznie różnią się między szczeniętami z rodowodem ZKwP (FCI) a tymi od “Burków i Kocurków”.

Dlatego by zarobić, pseudo hodowcy w Polsce nie prowadzą hodowli opartej o wielopokoleniowe rodowody. Nie stać ich na takie psy a i nasi hodowcy ZKwP bardzo zagorzale walczą, by ich zwierzęta trafiały albo “na kolana” albo do porządnych hodowli pod egidą FCI, co zabezpieczają nierzadko umowami cywilno-prawnymi.
Pseudo hodowcy w Polsce nie badają rozmnażanych psów, bo takie badania kosztują słono i zwyczajnie się to nie kalkuluje.

Zresztą przeciętni Kowalscy dzielą się na takich, którzy szukają mądrze, chcąc kupić szczenię po pięknych i przebadanych rodzicach, by ryzyko choroby u ich psa było jak najmniejsze oraz na takich, którzy szukają “byle taniej”.
I ten drugi typ nie pyta o badania czy dokumenty.
– “Jest podobny do buldożka? A tańszy 3 razy! Biere!”.

Nie tylko my Polacy dajemy się zrobić w butelkę.

Okazuje się, że nie tylko psy z Polskich hodowli szturmem zasilają Niemieckie pseudo hodowle. Niemcy masowo sprowadzają psy z Ukrainy i bardzo dużo z Czech.
Śmiem podejrzewać, że znakomita większość z tych Hodowców jest przekonana, że robi świetny eksport i jego przydomek będzie widniał w przyszłości w niemieckich rodowodach. Jakież będzie ich rozczarowanie… .

Są niestety i tacy hodowcy, także w Polsce, którzy sprzedają psy w pełni świadomi tego, gdzie one trafiają. Podłe szumowiny, które kalkulują skrupulatnie, że ich szczenię w euro kosztuje więcej niż w złotówkach.

Dlatego dla mnie osoby o takiej mentalności to nie hodowcy, a handlarze.
Zwykłe prostaki nastawione na zysk.
Bo prawdziwy hodowca nigdy nie pozwoli, by jego praca hodowlana się marnowała. By ktoś używał jego szczenięcia tylko by zarobić (serce pęka).

Żadna to chluba, że szczenię z rodowodem nigdy nie przekaże przydomka hodowlanego dalej. Nikt o tym psie nie usłyszy, nawet jeżeli będzie całe życie rodzić szczenięta w szopie… 🙁

Analizując to co się dzieje na linii Niemcy – Polska/Ukraina/Czechy, smutna konkluzja jest taka, że sprzedawane są do takich miejsc również psy z dobrych hodowli.
Jestem pewna, że w 100% nieświadomie przez Hodowców.
Jakiż będzie ból, jakież rozczarowanie, gdy prawda wyjdzie na jaw… !

Bo wielu z nas dałoby się zwabić w pułapkę, widząc profesjonalnie przygotowaną stronę www, widząc psy z topowych linii, pokazywane na największych wystawach.

Na moje szczęście, Niemcy z którymi ja miałam do czynienia, nie kryli się z tym, że hodują szczenięta bez rodowodów.
A wielu wielu z nich jest bardziej przebiegłych… .

Radzę przeglądać portale ogłoszeniowe typu www.deine-tierwelt.de

Swoją drogą, można natknąć się tam na z goła inny proceder, który musiałabym opisać całkiem oddzielnie.
Przyglądajcie się uważnie kto wystawia tam psy i jakie są to szczenięta. Kto dorabia “na boku”, czując się przy tym niesłychanie pewnie i bezpiecznie.
Zgłaszajcie nieprawidłowości do ZKwP!


Mam wrażenie, że poruszyłam wierzchołek góry gówna, który zacznie niebawem mocno śmierdzieć.
Czas na wiosenne porządki w ZKwP… .

Paradise Spirit Kennel